sobota, 15 marca 2008

III rocz smierci Jana Pawla II





KOMUNIKAT WIKARIUSZA RZYMU KARD. CAMILLA

Dzisiaj, 2 kwietnia 2005 r., o godz. 21.37, w czasie i Nieszporów święta Miłosierdzia Bożego, Pan powołał do siebie błogosławioną duszę Ojca Świętego Jana Pawła II. Łączymy się w modlitwie za Niego, który tak bardzo nas ukochał, aby Pan przyjął Go do swej pełni życia wiecznego. Dziękujemy Bogu za to, że dał nam Pasterza według swego Serca, który słowem i życiem dawał świadectwo o Jezusie Chrystusie, który z niestrudzoną odwagą przemierzył drogę prowadzącą od Chrystusa do człowieka. Wiemy, że ten wielki Ojciec nas nie opuścił, i powierzamy się Jego wstawiennictwu, abyśmy zachowali nienaruszone i żywe jego cenne dziedzictwo wiary i miłości.


Gdy łzy cisną się do oczu, trzeba nam powiedzieć Bogu "Dziękuje" za to ze jestes wsrod nas...

POLSKA KOCHA CIĘ
POLSKA DZIEKUJE CI
JESTES WSRÓD NAS...

Pozwólcie mi odejść do domu Ojca

Pozwólcie mi odejść do domu Ojca" - to ostatnie słowa, jakie Jan Paweł II wypowiedział przed śmiercią. Niemal do ostatniej chwili zachował przytomność umysłu, modląc się i ufnie oddając siebie Bogu. W momencie śmierci jego apartament rozświetlała maleńka gromnica.

Był 8 listopada 2004 roku, gdy Polskę obiegła radosna wiadomość. Prymas Polski rozmawiał w Watykanie z Janem Pawłem II o jego przyszłorocznej pielgrzymce do Polski. Kardynał Józef Glemp potwierdził, że podróż Papieża do ojczyzny jest niemal pewna, nieznany jest tylko jej termin.


Niełatwo było podzielać ten optymizm. Ledwie trzy miesiące wcześniej podczas Mszy Św. odprawianej na świeżym powietrzu w Lourdes we Francji Papież miał wyraźne problemy z oddychaniem. Patrząc na coraz bardziej pochylającą się ku ziemi sylwetkę Ojca Świętego trudno było uwierzyć, że w 2005 roku zobaczymy go stąpającego po ojczystej ziemi.

Oswiadczenie Prezydenta RP w zwiazku ze smiercia Jego Swiatobliwosci Papieza Jana Pawla II

2 kwietnia 2005 roku, póznym wieczorem, w Palacu Prezydenckim Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwasniewski, w zwiazku ze smiercia Jego Swiatobliwosci Papieza Jana Pawla II, wyglosil oswiadczenie.

Szanowni Panstwo!

Tu w Palacu Prezydenckim w Warszawie, zgromadzeni wraz z najwyzszymi wladzami Rzeczypospolitej, wladzy ustawodawczej, Marszalkiem Sejmu i Senatu, rzadu RP i Panem Premierem, Nuncjuszem Apostolskim – Dziekanem Korpusu Dyplomatycznego, Prezesami Najwyzszych Trybunalów – Trybunalu Konstytucyjnego, Sadu Najwyzszego, Sadu Administracyjnego, w obecnosci ministrów Kancelarii Prezydenta, chce wyrazic nasz najglebszy smutek i zalobe. Odszedl wielki Papiez, nasz najwybitniejszy Rodak, Ojciec Swiety. Dobry ojciec nas wszystkich – wierzacych i niewierzacych, wyznawców róznych religii.

Odeszla od nas osoba niezwykla, jeden z najwiekszych twórców wspólczesnosci. Czlowiek, który poruszyl Niebo i Ziemie, dotarl do najdalszych zakatków globu, aby odnajdywac droge do duszy innych ludzi. I który przez cale swoje dlugie zycie mial tylko jeden, jedyny cel – aby na swiecie, i w kazdym z nas, zwyciezalo dobro, madrosc i sprawiedliwosc.

Dzisiaj serca Polaków przepelnione sa glebokim zalem. Bólem po stracie kogos bliskiego, przyjaciela i duchowego przewodnika, którego energia, sila wiary i nadzwyczajny dar przekonywania byly zródlem naszej wspólnej nadziei. Ale jest w nas tez duma – ze z polskiej ziemi zrodzil sie jeden z najwspanialszych ludzi w nowozytnej historii. Ze wielowiekowa, niezwykle gleboka duchowosc naszego narodu wydala wybitna, piekna postac, która mogla tak wiele dac swiatu. I osobiscie czujemy sie w tym smutnym dniu szczesliwi, ze bylo nam dane zyc w tych czasach.

Jan Pawel II byl wielkim apostolem pojednania. Walnie przyczynil sie do obalenia „zelaznej kurtyny” i rozszerzenia Unii Europejskiej, przez co pomógl wielu krajom odbudowac sciezki wspólpracy, a ich obywatelom – odzyskac suwerenne prawa i poczucie godnosci.

Mialem wyjatkowy honor zwrócic sie do Jego Swiatobliwosci na Placu Swietego Piotra w 25 rocznice pontyfikatu. Dzis pragne powtórzyc:
I oto swiat, Europa, Polska – odmienily sie nie do poznania. Nie dokonaloby sie to bez Karola Wojtyly, bez Jana Pawla II, bez Papieza-Polaka, bez Papieza Slowianina i Europejczyka. Bez Jego sily i wiary. Bez niemilknacego wezwania „nie lekajcie sie w imie poszanowania praw czlowieka, w imie wolnosci, równosci, braterstwa, w imie miedzyludzkiej solidarnosci, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Nie dokonaloby sie to bez Jego slów prawdy i odwagi wizji. Bez papieskiego przekonania, ze trzeba wzmocnic fundamenty historii i tradycji, które wspóltworza, a nie walcza ze wspólczesnoscia i przyszloscia. Bez Papieza, który przyszedl „wolaniem wielkim wobec calego Kosciola, Europy i swiata, upomniec sie o zapomniane narody i ludy”. Nie dokonaloby sie to bez Jana Pawla II, dobrego, wrazliwego, zyczliwego i troskliwego dla kazdego czlowieka – Ojca Swietego. Dziekujemy za te wielka odmiane, za wszystko, czym hojnie zostalismy obdarowani – za milosc do Ojczyzny i jak mówil „do kazdego wsród nas od malenkiego dziecka do sedziwego starca(…)”.

Polska i Polacy maja szczególny dlug wobec Waszej Swiatobliwosci. Nie byloby polskiej wolnosci bez Papieza-Polaka.
I bez Niego nie byloby nowych wymiarów dialogu ludzi, spoleczenstw i religii. Jako pierwszy Papiez w historii przekroczyl próg synagogi i meczetu. Pola rywalizacji zamienial w przestrzenie wspólnej rozmowy i dzialania. Wreszcie – to ten Papiez zburzyl wiele barier w ludzkiej swiadomosci. Madrym slowem i szczerym przykladem przekonal, ze okazywanie milosierdzia, zdolnosc wspólczucia i gotowosc do przebaczenia sa jednymi z najwazniejszych przejawów czlowieczenstwa.

Rodacy!
Ostatnie lata papieskiej poslugi Jana Pawla II mialy wymiar heroiczny. Walczyl o sprawe, ale i walczyl ze soba, ze swoim cierpieniem. Nigdy, ani na chwile, tej walki nie przerwal. Dowiódl ogromnej sily charakteru. Do konca nauczal, tworzyl, utrzymywal bliski kontakt z ludzmi. Do konca cala moca sluzyl tym, którzy Go potrzebowali.

Dzis dotkliwie odczuwamy, jaka wielka strata dla Polski jest Jego odejscie. Dla polskiego spoleczenstwa i polskiego panstwa. Stracilismy bezpowrotnie najwiekszy autorytet moralny, który i jako namiestnik Chrystusa na ziemi, ale i jako dobrotliwy ojciec, i wymagajacy przyjaciel, pozwalal wielu obywatelom odnajdywac sens codziennosci i dokonywac najtrudniejszych wyborów. Stracilismy tez niestrudzonego oredownika polskich spraw w szerokim swiecie, na calym swiecie.

Bo Karol Wojtyla – Jan Pawel II – nigdy nie zapomnial o Ojczyznie. Byl patriota najwyzszej próby. Dal swiatu to, co w nas i w naszej historii najlepsze, ale i od nas wymagal zebysmy byli lepsi i godni wizji Jego swiata. Jestem osobiscie losowi i historii wdzieczny, ze mialem szczescie spotkac czlowieka, którego wiedza, madrosc i dobroc byly najwyzszej próby. Z osobistych wielu rozmów z Nim wiem, jak bardzo byl dumny z Polski, z naszych osiagniec, ale tez jak martwil sie naszymi porazkami i slabosciami. Mial poczucie spelnienia, ale i niepokoju. Ten Czlowiek, Ten Papiez milosci dla Polski nigdy nie zalowal i nigdy nie dozowal.

Panie i Panowie!
Oddajemy dzis hold wielkiemu Rodakowi. Jako Prezydent Rzeczypospolitej, wraz z rzadem RP, zarzadzam zalobe i opuszczenie flag panstwowych do polowy masztu na okres od dzis do dnia pogrzebu Papieza Jana Pawla II.

Jednak najwazniejszym holdem, jaki mozemy oddac temu niestrudzonemu wedrowcowi po sciezkach globu i ludzkich serc, jest korzystanie z bogactwa i mocy Jego mysli. Zrozumienie Jego przeslania o potrzebie pokoju i pojednania, o dochowaniu wiernosci takim wartosciom, jak wolnosc, wspólczucie, solidarnosc. Jesli tak potrafimy sie zachowac, to Karol Wojtyla, Jan Pawel II nigdy od nas nie odejdzie. Bedzie dalej pomagal nam wybierac to, co madre i sprawiedliwe. To, co dobre dla czlowieka, co dobre dla Polski i swiata.

Dziekujemy za wszystko Ojcze Swiety. Obysmy potrafili sprostac Twoim naukom, dzielu, postawie.

Oby!

piątek, 7 marca 2008

Polski Papież pielgrzymujący do rodzinnego Kraju (5)

Ostatni jak dotąd pobyt Ojca Świętego - czy jak chcą niektórzy: VIII papieska pielgrzymka - w Kraju przesycony był prawie wyłącznie jednym wątkiem myślowym, jakim było nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia.
Kult Bożego Miłosierdzia jest istotnym elementem składowym pontyfikatu Jana Pawła II i wpisuje się w ten pontyfikat jako złota nić łaski obecnego czasu.

Promotor drogi Siostry Faustyny na ołtarze

Sprawą s. Faustyny, jej Dzienniczkiem, interesował się ks. Wojtyła na długo przed przyjęciem godności Pasterza Kościoła powszechnego. Stymulował ks. prof. Różyckiego do studiowania Dzienniczka, a zostawszy biskupem, rozpoczął proces beatyfikacyjny tej skromnej Zakonnicy. Często kierował swoje kroki do grobu Autorki Dzienniczka, czuwając nad toczącym się w Rzymie procesem. Po wyborze na Następcę św. Piotra, mimo natłoku nowych obowiązków, Jan Paweł II nie zapomniał o s. Faustynie i o sprawie, której ona służyła.

Przewodnik ku chwale błogosławionych i świętych

W niecałe 30 lat po rozpoczęciu w Krakowie procesu informacyjnego, 18 kwietnia 1993 r. Papież-Polak wynosi s. Faustynę do godności błogosławionej. Przedtem jednak, 30 listopada 1980 r. wydaje drugą swoją encyklikę - Dives in misericordia, wykładającą podstawy teologiczne tajemnicy Bożego Miłosierdzia. To ta właśnie encyklika otwiera definitywnie drogę nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia, wypływającego z "potrzeby tych przełomowych i trudnych czasów..." (por. DM, nr 1).
W homilii Mszy św. beatyfikacyjnej Ojciec Święty stwierdza: "Jest sprawą naprawdę cudowną, jak się jej nabożeństwo do miłosierdzia Bożego w dzisiejszym świecie przebija i tak wiele serc ludzkich zdobywa! Jest to niewątpliwie znak czasu - znak dla naszego dwudziestego wieku. Do bilansu tego kończącego się stulecia należą obok zdobyczy, które często przerosły minione czasy, także głęboki niepokój i strach przed przyszłością. Gdzie może świat znaleźć wyjście i światło nadziei, jeśli nie w Bożym miłosierdziu?" (por. L. Podlejski, Sól ziemi i światłość świata, t. 3, s. 232).
W siedem lat po beatyfikacji Błogosławiona z Łagiewnik zostaje kanonizowana (30 kwietnia 2000 r.), a w przemówieniu podczas Mszy św. kanonizacyjnej znalazły się słowa: "A Ty, Faustyno, darze Boży dla naszych czasów, darze ziemi polskiej dla całego Kościoła, wyjednaj nam, abyśmy pojęli głębię Bożego Miłosierdzia. Pomóż go żywo nam doświadczyć i świadczyć o nim pośród ludzi. Niech Twoje przesłanie światła i nadziei rozprzestrzenia się po całym świecie, nakłania grzeszników do nawrócenia, łagodzi rywalizację i nienawiść, otwiera ludzi i narody na praktykowanie braterstwa" (Bóg bogaty w miłosierdzie, Wyd. KUL, 2000, s. 35).

Apostoł nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia i twórca jego doktrynalnych zrębów

Uroczystość kanonizacji św. Faustyny 30 kwietnia 2000 r. zapisze się w kanonach katolickiej liturgii doniosłym aktem ogłoszenia święta Bożego Miłosierdzia w pierwszą niedzielę po Niedzieli Wielkanocnej.
Jan Paweł II nie tylko usankcjonował w sposób wyjątkowy rangę nowego spojrzenia na tajemnicę miłości Boga do człowieka, ale i zasugerował jego wyjątkową doniosłość i aktualność. Zręby teologiczne katolickiej doktryny o Bożym Miłosierdziu zawarte zostały już w encyklice Ojca Świętego Jana Pawła II Dives in misericordia. Punktem wyjścia tej doktryny jest dramaturgia grzechu ludzkiego - zwłaszcza tego dzisiejszego, grzechu naszego czasu. "Sytuacja świata współczesnego ujawnia nie tylko takie przeobrażenia, które budzą nadzieję na lepszą przyszłość człowieka na ziemi, ale ujawnia równocześnie wielorakie zagrożenia i to zagrożenia sięgające dalej niż kiedykolwiek w dziejach" (nr 2). Człowiek zagrożony jest "w samym rdzeniu swej egzystencji i ludzkiej godności" (tamże). Źródłem tej sytuacji jest nieodmiennie grzech, który zawsze był uosobieniem buntu przeciwko Bogu, który właśnie w naszych czasach osiąga niewyobrażalne wymiary. "«Człowiek nie tylko żyje, jakby Boga nie było», ale w pysze zrodzonej z niepohamowanego postępu usiłuje wedrzeć się w domenę Boga-Stwórcy, manipulując prawami życia, przypisując sobie konsekwentnie prawo dysponowania śmiercią człowieka (zabijanie nienarodzonych, eutanazja, wojny). I w tę sytuację wkracza Miłosierny Bóg w tajemnicy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania swojego Syna. W ten sposób krzyż Chrystusa, w którym Syn, współistotny Ojcu, oddaje pełną sprawiedliwość samemu Bogu, jest równocześnie radykalnym objawieniem miłosierdzia, czyli miłości wychodzącej na spotkanie tego, co stanowi sam korzeń zła w dziejach człowieka: na spotkanie grzechu i śmierci" (nr 8).
Do tej bogatej doktryny teologicznej nawiązywał Papież w swoich obydwu homiliach: beatyfikacyjnej (18 kwietnia 1993 r.) oraz kanonizacyjnej (30 kwietnia 2000 r.). W pierwszej powtórzył za Błogosławioną sławną jej zapowiedź: "czuję dobrze, że nie kończy się moje posłannictwo ze śmiercią, ale się zacznie" (Bóg bogaty w miłosierdzie - VIII pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny, Olsztyn 2000, s. 65), dodając: "dzisiaj, w dniu beatyfikacji s. Faustyny, wielbimy Boga za wielkie dzieła, jakich dokonał w jej życiu" (tamże). Podczas kanonizacji powie jeszcze dobitniej: "Kanonizacja s. Faustyny ma szczególną wymowę. Poprzez tę kanonizację pragnę dziś przekazać orędzie miłosierdzia nowemu tysiącleciu" (tamże, s. 69) i dlatego "ważne jest, abyśmy przyjęli w całości orędzie zawarte w Słowie Bożym na II niedzielę wielkanocną, która od tej pory nazywać się będzie w całym Kościele Niedzielą Bożego Miłosierdzia" (tamże, s. 68).

Pobyt w Krakowie Łagiewnikach: 16-18 VIII 2002

Uroczysta afirmacja opatrznościowego nabożeństwa ludzkości "na dziejowe dzisiaj" była głównym celem tego pełnego innych jeszcze treści pobytu w podwawelskim grodzie, stanowiącego tym razem uosobienie całej Polski. Pobyt w Krakowie miał swój rdzeń zorientowany na cały kraj, a nawet cały świat.
Pierwszym członem tego rdzenia była konsekracja nowo wybudowanej bazyliki, w której kamień węgielny pochodzi z Golgoty, na której stał Krzyż, kamień - fundament Bożego Miłosierdzia (por. Dives in misericordia, nr 8). W ten sposób bazylika w Łagiewnikach jest unikalnym sanktuarium nabożeństwa do Jezusa Miłosiernego, w którego obrębie pozostają doczesne szczątki Jego Apostołki - św. siostry Faustyny. Tu wreszcie na koniec przemówienia dokonał Ojciec Święty uroczystego aktu poświęcenia świata Bożemu Miłosierdziu. Czynił to - jak powiedział - "z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tu zostało ogłoszone przez pośrednictwo św. Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniło ich serca nadzieją" (Bóg bogaty w miłosierdzie, s. 88).
Przedłużeniem tego umistycznionego pobytu w Łagiewnikach 17 sierpnia była Msza św. nazajutrz na Błoniach z udziałem rekordowej liczby wiernych. Homilia tam wygłoszona stanowiła w trzecim swoim punkcie lapidarną wykładnię teologiczną tajemnicy Bożego Miłosierdzia. "Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć w ludzkich sercach głos Boga - wołał Papież do przeszłodwumilionowej rzeszy - a Jego samego uczynić «wielkim nieobecnym» w kulturze i społecznej świadomości narodów. Tajemnica nieprawości wciąż wpisuje się w rzeczywistość świata, w którym żyjemy. Doświadczając tej tajemnicy, człowiek przeżywa lęk przed przyszłością, przed pustką, przed cierpieniem, przed unicestwieniem. Może właśnie dlatego przez świadectwo skromnej zakonnicy Chrystus niejako wchodzi w nasze czasy, aby wyraźnie wskazać na to źródło ukojenia i nadziei, jakie jest w odwiecznym miłosierdziu Boga. Trzeba, aby Jego orędzie o miłości miłosiernej zabrzmiało z nową mocą" (Bóg bogaty w miłosierdzie, s. 102).

KONIEC

Ks. Stanisław Nagy SCJ

Polski Papież pielgrzymujący do rodzinnego Kraju (4)

Dwie wielkie pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny: 31 maja - 10 czerwca 1997 (szósta) i 5-17 czerwca 1999 (siódma) były bogate i pracowite. Ich wymowa kryła się nie tylko w skierowanych do Narodu słowach, ale także w odwiedzanych miejscach i zaszłych tam wydarzeniach.

"Chrystus wczoraj i dziś, i na wieki"
VI Pielgrzymka Papieska
31 maja - 10 czerwca 1997 r.

Pod wyżej wspomnianym hasłem przybył Ojciec Święty do Ojczyzny, żeby ukazać blask tajemnicy Eucharystii, udostojnić tysiącletnią rocznicę śmierci św. Wojciecha i ozdobić Kościół polski nowymi skarbami urzędowo potwierdzonej świętości w bliskich Narodowi kanonizacjach i beatyfikacjach.
Na pierwszy plan niewątpliwie wysuwał się Wrocław, gdzie miał miejsce 46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny, z którym łączyło się ożywienie wiary w tajemnicę Chrystusa, "który jest ośrodkiem wszechświata i historii". Poza nurtem głębokich zamyśleń eucharystycznych podczas adoracji w katedrze Trójcy Świętej na zakończenie Kongresu Eucharystycznego i spotkania z delegacjami, które przybyły na Kongres, mocnym akordem odezwała się sprawa zjednoczenia chrześcijan, czego wyrazem było spotkanie ekumeniczne w Hali Ludowej.
Kościół Dolnego Śląska wypadło w tej pielgrzymce reprezentować w dopiero co powstałej diecezji w Legnicy (9 czerwca), wyłonionej z matczynego łona archidiecezji we Wrocławiu. Diecezja ta na poradzieckim lotnisku godnie przyjęła Dostojnego Pielgrzyma, który nie omieszkał wspomnieć o tym, że choć młoda - diecezja legnicka wpisuje się przecież w "długą i bogatą tradycję" z wielkimi jej pomnikowymi postaciami, jak św. Jadwiga i jej bohaterski syn Henryk Pobożny.
Pobyt w Gorzowie Wielkopolskim (2 czerwca) rozpoczął drugi etap pielgrzymki, nasycony dziejami wkraczania Polski w orbitę świata chrześcijańskiego, uosobionego w śmierci pierwszych męczenników polskich oraz tysiącu lat od śmierci św. Wojciecha i Zjazdu Gnieźnieńskiego.
W Gorzowie, oprócz wielkiej komemoracji męczeńskich eremitów: Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna, zwanych Braćmi Polskimi, i św. Brunona z Kwerfurtu, Ojciec Święty nie omieszkał przypomnieć wielkiego pasterza - bp. Wilhelma Plutę, który budował zręby Kościoła gorzowskiego.
Następną stacją na ziemi wielkopolskiej było Gniezno z jego powiązaniami Wojciechowymi, historyczno-religijnymi. Ojciec Święty chciał przede wszystkim tysiącletnią rocznicę śmierci św. Wojciecha i taką samą rocznicę powstania archidiecezji gnieźnieńskiej umieścić w kontekście mającego dziejowe znaczenie Zjazdu Gnieźnieńskiego Ottona III i króla Bolesława Chrobrego.
Dziejową rolę św. Wojciecha - apostoła Czech, Europy Zachodniej i ludów Europy Wschodniej - omówił Ojciec Święty w swej homilii podczas Mszy św. przed katedrą (3 czerwca). Zagadnienie Zjazdu Gnieźnieńskiego i jego znaczenia dla realnej integracji Europy podjął w przemówieniu do 7 prezydentów państw Europy Środkowej: Polski, Czech, Słowacji, Niemiec, Litwy, Ukrainy i Węgier.
Stolica Wielkopolski - Poznań, stanowiła krótki przystanek na Wojciechowym szlaku. Poświęcił go Ojciec Święty młodzieży, wśród której była ofiarna grupa przybyłych do Poznania z Lednicy, gdzie oryginalnie i wymownie czekano na Papieża.
Ojciec Święty pożegnał Wielkopolskę, odwiedzając młodą diecezję w Kaliszu (4 czerwca). W homilii podczas Mszy św. na kanwie nasyconej głęboką czcią dla św. Józefa - patrona Kalisza Jan Paweł II w ostry sposób potępił aborcję i stanął w obronie rodziny.
W Kaliszu kończył się drugi etap VI Pielgrzymki. Krótki przystanek u Jasnogórskiej Pani (4 czerwca) zatrzymał Ojca Świętego na drodze ku trzeciemu jej etapowi, którego tłem miała być ukochana Małopolska z Zakopanem, Krosnem i Krakowem.
Fragment zakopiański VI Pielgrzymki był wyjątkowo bogaty. Trwał przede wszystkim najdłużej, bo prawie 3 dni (5-7 czerwca), dając w tym czasie Ojcu Świętemu sposobność do odpoczynku pod Tatrami.
Ale fakt odpoczynku był tylko wstępem do trzech wydarzeń liturgicznych, jakie w samym Zakopanem i okolicy miały miejsce. Na pierwszy plan wysunęła się góralska Msza św. pod Skocznią (6 czerwca). Zebrało się na niej niemalże całe kolorowe i rozśpiewane po swojemu Podhale. Wypowiedziane na klęczkach żarliwe, proste, przepraszające słowa burmistrza Zakopanego - Adama Bachledy Curusia, dwie beatyfikacje: m. Bernardyny Jabłońskiej oraz m. Marii Karłowskiej, a wreszcie zwieńczające wszystko przemówienie papieskie o Najświętszym Sercu, o Kongresie Eucharystycznym, o miłości i wierności Podhala dla krzyża górującego nad Polską od Giewontu po Bałtyk...
7 czerwca to prawdziwy maraton pielgrzymkowy Ojca Świętego. Rozpoczęła go konsekracja kościoła Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, prawdziwej perły góralskiego budownictwa i artystycznego rękodzieła, kościoła stanowiącego polski odpowiednik sanktuarium w Fatimie, a równocześnie w zamiarach budujących go - wotum za uratowanie życia Ojcu Świętemu w czasie zamachu.
Po pełnej skupienia Mszy św. na Krzeptówkach odbył Ojciec Święty spotkanie z dziećmi pierwszokomunijnymi w kościele Świętej Rodziny, udał się do sanktuarium w Ludźmierzu, jak sam powiedział - do "Pani Ludźmierskiej, Gaździny Podhala", a potem, pod wieczór, nawiedził inne sanktuarium: w Krakowie Łagiewnikach - sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Centralnym wydarzeniem pobytu w Krakowie była kanonizacja na legendarnych Błoniach krakowskich bł. królowej Jadwigi (8 czerwca). W tym samym dniu w akademickim kościele św. Anny Ojciec Święty spotkał się ze światem polskiej nauki.
Dzień następny (9 czerwca) wypełnił wyjazd i poświęcenie Polikliniki Kardiologicznej na Prądniku, odwiedziny parafii św. Jadwigi Królowej, podróż do Dukli z odwiedzinami miejsca pobytu bł. Jana z Dukli. Na drugi dzień (10 czerwca) Ojciec Święty odprawił Mszę św. dla licznie zgromadzonych wiernych ziemi krośnieńskiej, przemyskiej, jasielskiej i rzeszowskiej. Podczas tej Eucharystii Ojciec Święty kanonizował bł. Jana z Dukli.
Tego samego dnia (10 czerwca) z lotniska w Balicach wrócił do Rzymu.

Pod hasłem "Ośmiu błogosławieństw"
VII Pielgrzymka Papieska
5-17 czerwca 1999 r.

To była najdłuższa, najbardziej zróżnicowana i najbardziej dramatyczna podróż Ojca Świętego do ojczystego Kraju. Jej dokładny opis i fragmentarycznie przedstawione orędzie, jakie na kanwie Ośmiu Błogosławieństw skierował Ojciec Święty do przeszło 10 mln Polaków, którzy uczestniczyli w licznych spotkaniach, przerósłby łamy dopuszczalne w tygodniowym periodyku.
Były więc 22 miasta, odległe od siebie (Gdańsk - Zakopane, Toruń - Ełk, Warszawa - Sandomierz, Zamość, Łowicz - Nowy Sącz) albo leżące niemal obok siebie (Częstochowa - Sosnowiec - Gliwice, Drohiczyn - Siedlce, Kraków - Wadowice - Stary Sącz). Dowodzi to ogromnej dynamiki pielgrzymki. Wprawdzie spróbowano złagodzić jej trudy odpoczynkiem Ojca Świętego nad jeziorem Wigry, jednak nie zdołało to zapobiec jego perturbacjom zdrowotnym. Stanowiły one również jeden z pierwiastków zaskakująco dramatycznych i spowodowały nieobecność Ojca Świętego na Mszy św. na krakowskich Błoniach (15 czerwca) i na Nieszporach w Gliwicach. A więc - sytuacja bez precedensu w papieskim pielgrzymowaniu. Także i nagły powrót Ojca Świętego do sił i zadziwiające "odrabianie" nieobecności w Gliwicach (16 czerwca). Do kategorii papieskich niespodzianek w tej pielgrzymce zaliczyć trzeba również stającą pod znakiem zapytania, a ku ogromnej radości regionu sądeckiego zrealizowaną podróż do Starego Sącza. Przewidziana wprawdzie, ale też ze względu na jej przebieg zaskakująca była wizyta w Ełku i Wigrach.
Ojciec Święty skorzystał z przewidzianego jednodniowego wypoczynku nad jeziorem Wigry, ale zaskoczył niespodziewanymi odwiedzinami chłopskiej zagrody Stanisława i Bożeny Milewskich. Elementami niespodzianki nasycony był wreszcie pobyt w ukochanych Wadowicach, w których Ojciec Święty dał upust wzruszającym wspomnieniom z młodości, wywołując ogromny entuzjazm zebranych.
Wydarzeniami o dużej doniosłości VII Pielgrzymki były wyjątkowo liczne beatyfikacje (13 czerwca): Edmunda Bojanowskiego, m. Reginy Protmann i 108 Męczenników II wojny światowej (Warszawa) oraz ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego (Toruń, 7 czerwca). A wreszcie kanonizacja bł. Kingi (Stary Sącz, 16 czerwca).
Niezwykłej rangi wydarzeniem w czasie bardzo bogatego programu pobytu w Warszawie była w podniosłym nastroju zrealizowana wizyta w Parlamencie (11 czerwca). Pobyt w Warszawie zapisał się wreszcie homilią podczas Mszy św. z okazji ukończenia II Ogólnopolskiego Synodu Plenarnego oraz wizytą na cmentarzu w Radzyminie (13 czerwca) i poświęceniem pomnika Armii Krajowej (11 czerwca).
Przedstawiony w powyższej wersji kronikarski zapis najbardziej doniosłych wydarzeń wielkiej VII Pielgrzymki Ojca Świętego do Kraju ma na celu z jednej strony pomóc w przypomnieniu tak niedawno przecież przeżywanych podniosłych dni, a z drugiej - sprowokować w duszy Polaków pytanie: czy zostało w nas to, co najważniejsze, i w jakim stopniu oddziałuje na nasze życie?

Ks. Stanisław Nagy SCJ

Polski Papież pielgrzymujący do rodzinnego Kraju (3)

Na VI Spotkanie Młodych i Teologów Środkowej Europy

(13-16 sierpnia 1991 r.)

IV Pielgrzymka Ojca Świętego Jana Pawła II do Kraju była dwuetapowa i miała swój finał w dniach sierpniowych 1991 r.
Głównym powodem tego drugiego etapu pobytu w ojczystej ziemi było drogie sercu Papieża Międzynarodowe Spotkanie Młodych w duchowej stolicy Polski - Częstochowie.
Poza nowymi akcentami w Spotkaniu Młodych, będącymi konsekwencją przełomu z lat 1989-90, obecny był jeszcze drugi element, stanowiący owoc tej godziny wolności krajów uciemiężonych przez imperium komunizmu. Stanowił go odbywający się w Lublinie I Kongres Teologiczny Europy Środkowo-Wschodniej, którego zamknięcia w Częstochowie dokonał Jan Paweł II. Te dwa kluczowe wydarzenia papieskiego pobytu w 1991 r. w Ojczyźnie miały swoistą oprawę w postaci odwiedzin Krakowa oraz rodzinnych Wadowic.
Drugi etap IV Pielgrzymki orientował się ku Częstochowie, choć rozpoczęty został w Krakowie 13 sierpnia. Centralnym momentem była Msza św. na Rynku krakowskim, podczas której Ojciec Święty dokonał beatyfikacji Anieli Salawy. Jan Paweł II odwiedził jeszcze w Krakowie klasztor drogich mu Sióstr Sercanek, a następnie udał się do rodzinnych Wadowic, gdzie poświęcił nowo wybudowany kościół św. Piotra. W przemówieniu poświęconym tajemnicy osoby św. Piotra nawiązał do swojego powołania na jego Stolicę w Rzymie z drogiej wadowickiej ziemi.
Od powitania Światowego Zjazdu Młodzieży rozpoczął Ojciec Święty wizytę 14 czerwca na Jasnej Górze, gdzie u stóp Matki Bożej zgromadziła się kilkumilionowa rzesza młodych. W homilii podczas Mszy św. przed Szczytem nakreślił program dla młodych na trudne czasy, w których wypada im żyć.
Wzruszającym akordem było radosne stwierdzenie obecności młodych z Europy Wschodniej, którzy za swoją wierność Bogu musieli niejednokrotnie zapłacić wysoką cenę cierpienia, bolesnego poczucia pustki i niepokoju o przyszłość. Nie pozbawiona jest tego niepokoju i młodzież na Zachodzie. "Dlatego odpowiedzialni jesteście, Drodzy Przyjaciele, za to orędzie ewangeliczne, które prowadzi do życia wiecznego, a zarazem wskazuje bardziej godne bytowanie człowieka na ziemi" - mówił Papież.
Do Spotkania Młodzieży Ojciec Święty dołączył Akt Zawierzenia jej Matce Bożej, stanowiący program na życie, zatopiony w modlitwie do Matki Najświętszej. W przemówieniu pożegnalnym wracał do Matki Bożej widzianej jako wzór życia rosnącego ku pełnej dojrzałości. "Maryja pokazuje Wam również drogę... Na tej drodze niech Wam towarzyszy Matka Boga i ludzi, Pani Jasnogórska".
Nie mogło zabraknąć podziękowania kościelnym i świeckim władzom, wojsku, harcerzom, społeczności. Wspólnym wysiłkiem i poświęceniem dokonali Bożego dzieła przyjęcia milionowej rzeszy VI Międzynarodowego Spotkania Młodzieży.

Spotkanie z teologią, która wyszła z katakumb

W dniach 11-15 sierpnia 1991 r. odbywał się w Lublinie, zorganizowany przez Wydział Teologiczny KUL pod hasłem Ut non evacuetur crux Christi (By nie zniweczyć Chrystusowego krzyża), Kongres Teologiczny Europy Środkowo-Wschodniej. Odradzająca się po bezbożnym systemie komunistycznym myśl teologiczna ostała się najtrwalej i najskuteczniej w Katolickim Uniwersytecie w Lublinie. Przy poparciu Stolicy Świętej udało się zebrać kilkudziesięciu teologów z dawnego obozu komunistycznego, ażeby przemyśleć to, co Kościół przeszedł w tym tragicznym regionie świata, ocenić to, co zostało ocalone, i wspólnym wysiłkiem zarysować ramy pracy na przyszłość.
W tym duchu Jan Paweł II wypowiedział się do teologów obradujących na zorganizowanym przez KUL Kongresie, których przyjął po spotkaniu z młodzieżą.
Następnie Ojciec Święty poświęcił Seminarium Duchowne w Częstochowie. 16 sierpnia wieczorem odleciał do Rzymu.

"Po drodze" na Żywiecczyźnie - Piąta Pielgrzymka do Kraju

(22 maja 1995 r.)

Kilkanaście zaledwie godzin trwający pobyt Ojca Świętego w Skoczowie, Bielsku-Białej i Żywcu trudno nazwać pielgrzymką do Kraju. Miał on miejsce przy okazji wizyty apostolskiej do Czech (20-22 maja 1995 r.). Szczególny wyraz sprawie zjednoczenia chrześcijan Jan Paweł II dał przez rozpoczęcie swojego pobytu w kościele ewangelickim w Skoczowie. Przesłanie do Narodu zawarte zostało w homilii podczas Mszy św. w Skoczowie-"Kaplicówce" oraz podczas pożegnalnego nabożeństwa w Żywcu. Papież stawał w obronie dyskryminowanej rzeszy wierzących w Polsce przez rządy partii lewicowych.
Ojciec Święty przedstawił postać kanonizowanego w Ołomuńcu skoczowianina, św. Jana Sarkandra, jako wzór niezachwianej wierności nakazom sumienia, wzór, który dziś winni naśladować wszyscy Polacy. "Nasza Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia". To wskazanie skierowne było do wszystkich, a więc do wierzących i do niewierzących.
Do wierzących powie jeszcze: "Czas próby polskich sumień trwa. Musicie być silni w wierze". Ale Papież ma także apel do tych, którzy nie zaliczają się do wierzących, a dzierżą władzę nad społecznością katolicką. "Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłem tolerancji w życiu publicznym i w środkach przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania na margines życia społecznego. Ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich nieraz stanowi największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i muszą dawać wiele do myślenia".
Jak w Skoczowie, powtarza w Żywcu o dyskryminacji wierzących, o "tendencjach zmierzających do programowej laicyzacji społeczeństwa, o atakach na Kościół, ośmieszaniu wartości chrześcijańskich, które były przecież u podstaw tysiącletnich dziejów Narodu".
Po kilkunastu godzinach spędzonych w Ojczyźnie Ojciec Święty wracał na szlak swojej czeskiej pielgrzymki jak zawsze zauroczony pięknem ziemi ojczystej, ukochanych jej mieszkańców, ale i tym razem z uczuciem troski o losy Kościoła polskiego i jego wierne dzieci.

Ks. Stanisław Nagy SCJ

Polski Papież pielgrzymujący do rodzinnego Kraju (2)

Na pomoc krajowi w zagospodarowaniu odzyskanej wolności

W dniach 1-9 czerwca oraz 13-16 sierpnia 1991 r. Jan Paweł II odwiedzał Kraj w radykalnie zmienionej sytuacji politycznej, w ramach czwartej pielgrzymki do Ojczyzny. Polska była wolna, a symbolem tego był wybrany w wolnych wyborach prezydent Lech Wałęsa i powołany demokratyczny rząd z Janem Krzysztofem Bieleckim na czele. W tym dziejowym momencie kraj potrzebował mądrego przewodnika, a Papież-Polak nie mógł nie odczuwać potrzeby znalezienia się w kręgu Narodu przeżywającego tak doniosłe chwile w swoich dziejach.
Hasło czwartej pielgrzymki wyjątkowo trafnie wyrażało jej sens i program w tym szczególnym momencie dziejów Narodu: "Bogu dziękujcie, ducha nie gaście!" (por. 1 Tes 5, 18-19). Naród miał za co Bogu dziękować, bo tym razem za skromną daninę krwi odzyskał upragnioną wolność, ale stawał wobec innej gamy zadań, do spełnienia których potrzeba było nie mniejszej dozy patriotycznego uniesienia. Teraz trzeba było z Bożą pomocą odzyskaną wolność Narodu we właściwy sposób zagospodarować.
I to był główny cel tej osnutej wokół Dziesięciorga Przykazań Bożych czwartej pielgrzymki papieskiej do Ojczyzny. Ich respektowanie przez wolny Naród zadecyduje, że nie pójdzie on "po omacku" w przyszłość.

Na rubieżach Kraju

Pielgrzymka ta rozpoczęła się przylotem do położonego na północy kraju Koszalina (1 czerwca). Zaznaczyła się uroczystą zapowiedzią jej programu, jakim miała być papieska katecheza o Dekalogu stanowiącym fundament życia ludzkiego, dany przez samego Boga. "Jeżeli człowiek burzy ten fundament (...) burzy ład życia i współżycia ludzkiego w każdym wymiarze".
Ale Koszalin był nie tylko miejscem proklamacji Dekalogu jako tematu wiodącego czwartej pielgrzymki papieskiej. Był także okazją do spotkania Papieża-Polaka z Wojskiem Polskim. "Niech pozostanie ono znakiem nowego początku w życiu społeczeństwa i Narodu" - apelował Papież-Polak.
Druga doniosła stacja czwartej pielgrzymki znajdowała się paręset kilometrów dalej, na południu Polski, w regionie rzeszowsko-przemyskim. Jej kluczowym wydarzeniem była beatyfikacja bp. Józefa Sebastiana Pelczara, która odbyła się w Rzeszowie 2 czerwca 1991 r.
Szlak przemyski pielgrzymki logicznie przedłużył się o odwiedziny diecezji w Lubaczowie (2-3 czerwca), będącej skrawkiem wielkiego Kościoła we Lwowie. W Lubaczowie, nawiązując do dwu pierwszych przykazań Bożych, Ojciec Święty w stanowczy sposób upomniał się o właściwe miejsce religii w życiu katolickiego Narodu. Sytuację religii w tym życiu określił jako próbę wtłaczania Narodu w "status getta", które toleruje się z pozycji dominującego i wszechwładnego ateizmu.

Na drodze ku północno-wschodnim kresom Kraju

Następną stacją pielgrzymki z wyjątkowo dramatycznym jej przebiegiem były Kielce (3 czerwca). Jednodniowy pobyt, poza życzliwym skomentowaniem odbytego Synodu Diecezjalnego i spotkaniem z osobami zakonnymi, objął Mszę św. na lotnisku w Masłowie pod Kielcami i wygłoszone podczas niej (w szalejącej burzy) dramatyczne kazanie dotyczące zagrożeń rodziny i niewłaściwego podejścia do rodzicielstwa. "Rodzina bowiem znajduje się u podstaw wszystkich ludzkich wspólnot, wszystkich ludzkich społeczności i społeczeństw. Bóg jako najwyższy prawodawca daje temu wyraz w Przymierzu na Synaju, a Ewangelia potwierdza i pogłębia prawdę moralną Dekalogu o rodzinie. (...) I ja wołam do Was, Bracia i Siostry - kontynuował Papież przy wtórze gromów - byście rozpalali na nowo Boży charyzmat małżonków i rodziców (...). Chciałbym tu zapytać tych wszystkich, którzy za tę moralność małżeńską i rodzinną ponoszą odpowiedzialność (...), czy wolno polskie rodziny narażać na dalsze zniszczenie". I wreszcie ten końcowy, wstrząsający apel: "Może dlatego mówię tak jak mówię, bo to jest moja Matka, ta Ojczyzna, (...) zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie (...) nie boleć. Was też powinny boleć, łatwiej jest zburzyć, trudniej odbudowywać. Zbyt długo niszczono. Trzeba intensywnie odbudowywać. Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć".
Brak odwagi, ażeby te wstrząsające słowa komentować. Można tylko postawić pytanie: czy i jak daleko sytuacja uległa pogorszeniu?...
Krótki pobyt Ojca Świętego w Radomiu i diecezji sandomiersko-radomskiej (4 czerwca) treściowo stanowił przedłużenie bolesnego problemu zagrożenia życia ludzkiego. Papież rozpoczyna od stwierdzenia, że "nasze stulecie jest wiekiem obciążonym śmiercią milionów ludzi niewinnych (...) to korzeń zbrodni w uzurpacji przez człowieka Bożej władzy nad życiem i śmiercią". Z kolei rysuje ponury obraz dwukierunkowy: "ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu i cmentarza nienarodzonych bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka"...
Wstrząsające kazanie, jeżeli nie najbardziej wstrząsające w całej pielgrzymce, kończy Ojciec Święty zachętą: "Budujmy wspólną przyszłość naszej Ojczyzny wedle Prawa Bożego (...). Budujmy, raczej odbudowujmy, bo wiele zostało zrujnowane w ludzkich sumieniach, w obyczajach, w opinii zbiorowej, w środkach przekazu".
W konkluzji ciśnie się na usta pytanie: czy i co od tamtego czasu zostało odbudowane?...

Na północno-wschodnich rubieżach Kraju - Łomża, Białystok, Olsztyn

Teren diecezji łomżyńskiej był bliski Ojcu Świętemu w związku z prowadzonym przez niego duszpasterstwem grupy akademickiej, która z biegiem czasu zaczęła się nazywać "Środowisko".
Od pierwszego jednak przemówienia, którego kanwą był rolniczy charakter diecezji łomżyńskiej, podjął tematykę Dekalogu, a konkretnie moralności małżeńskiej, inspirowaną przez VI przykazanie: "Oby całe nasze społeczeństwo uwolniło się od tego złudzenia wolności, wolnej miłości, którą usiłuje się przesłonić rzeczywistość cudzołóstwa i rozwiązłości. Zbyt dużo kosztuje ta ułuda, zbyt wiele jest dzieci, które muszą tracić zaufanie do rodziców, i tak obsuwa się ten nieodzowny grunt, na którym sami mają budować swą przyszłość (...) i niszczeje zdrowa tkanka obcowań i układów międzyludzkich".
Tak Papież sformułował podstawową zasadę prawidłowego podejścia do zdrowego małżeństwa. Dopełnił ją w wieczornym przemówieniu 4 czerwca przed błogosławieństwem. Powiedział: "Troska o prawidłowe życie małżeńskie jest to zmaganie o wielką wartość, bo nie można w życiu przegrać miłości (...) Nie można tego wymienić na liczman".
Ze znajdującej się już na wschodnich rubieżach Łomży przeniósł się Ojciec Święty jeszcze 5 czerwca do sąsiadującego z nią Białegostoku. Centralnym punktem pobytu w Białymstoku była Msza św., podczas której dokonana została beatyfikacja s. Bolesławy Lament - założycielki Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny, oraz homilia nawiązująca do VII przykazania Dekalogu. Wyszedłszy w niej od ogólnego stwierdzenia, że moralność jest miarą właściwą człowieczeństwa, przeszedł Ojciec Święty do uzasadnienia naturalnego charakteru prawa własności oraz krytyki marksistowskiej negacji tego prawa i całego systemu ekonomicznego z nią związanego.
Ostatnim etapem pielgrzymowania papieskiego po północno-wschodnich kresach Polski był Olsztyn i kochana przez Ojca Świętego Warmia. Trzonem wizyty w Olsztynie była Msza św. dla ludności Warmii oraz spotkanie z ludźmi świeckimi w katedrze św. Jakuba. W przemówieniu podczas Mszy św. tematem wiodącym był, oczywiście, Dekalog, a konkretnie VIII jego przykazanie. Punkt wyjścia stanowił problem prawdy w chrześcijaństwie, ściśle powiązany z Osobą Chrystusa i Jego do niej stosunkiem. Z kolei wskazał na fakt, że przykazanie mówienia prawdy wyrasta z faktu, że człowiek "jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże". Dlatego "całe ludzkie postępowanie jest poddane wymogom prawdy. Prawda jest dobrem, a kłamstwo jest złem".

Na Kujawach - w drodze do Stolicy

Włocławek, Płock i Warszawa stanowiły ostatni, IV etap pielgrzymki papieskiej. Pobyt we Włocławku rozpoczął Ojciec Święty od spotkania "z polską szkołą, z polskimi nauczycielami, katechetami i pedagogami". Głównym jednak punktem pielgrzymki we Włocławku była Msza św. na lotnisku i wygłoszone tam przemówienie. Jego kanwą była tajemnica Najświętszego Serca Jezusa, stanowiąca dramatyczne ucieleśnienie i transparent fundamentalnej prawdy o Bogu Miłości i Miłosierdzia. Rzutuje ona w zasadniczy sposób na życie ludzkie, warunkując jego spełnienie się w urzekającym dialogu miłości Boga z człowiekiem. Radykalne i tragiczne w swoich następstwach jest wypaczenie prawa miłości przez miłość uwikłaną w szponach instynktu, czego owocem jest destrukcyjna anarchia moralności seksualnej, której zdecydowaną antytezą jest IX przykazanie Boże.
Pobyt w Płocku (7 czerwca) rozpoczął się od Mszy św. na stadionie i kazania, którego myśl przewodnią stanowiły: tajemnica Najświętszego Serca Jezusowego oraz X przykazanie Dekalogu: "Nie pożądaj rzeczy bliźniego twego!". Bogaty pobyt w Płocku objął jeszcze odwiedziny więzienia i udział w nabożeństwie do Najświętszego Serca Jezusowego, podczas którego Papież podziękował za przeprowadzony Synod Diecezjalny, będący doniosłym wydarzeniem w życiu Kościoła posoborowego.

W Stolicy

Dwa ostatnie dni wielkiej pielgrzymki (8-9 czerwca) wypadły na pobyt w Warszawie. Były one tak bogate, tak pracowite, że nie sposób porywać się nawet na bardzo pobieżną o nich relację, lecz ograniczyć się trzeba do kronikarskiego odnotowania wystąpień Ojca Świętego, z zaznaczeniem niektórych, o szczególnej doniosłości .
I tak, pierwsze przemówienie, skierowane do Władz państwa na Zamku Królewskim, oscylowało wokół Konstytucji 3 Maja i jej dwusetnej rocznicy oraz związków istniejących między nią a aktualną sytuacją polityczną. Zbliżoną treść posiadało przemówienie w katedrze z okazji dziękczynnego nabożeństwa poświęconego rocznicy Konstytucji 3 Maja.
Przemówienie do Korpusu Dyplomatycznego skupiło się na zmianach politycznych w Polsce i znaczeniu ducha "Solidarności" dla kształtowania ładu społeczno-politycznego w Europie i w świecie.
W pracowitym dniu 8 czerwca odbyło się także spotkanie ze światem kultury w Teatrze Wielkim. Głównym wątkiem wypowiedzianego wtedy przemówienia była filozofia człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boga, człowieka, którego tajemnicą spełnienia się jest zasada: "być" przed "mieć" oraz "być bezinteresownym darem z siebie". Zasady te Papież skierował do ludzi, których powołaniem jest służenie pięknu wypływającemu z niezawodnego źródła, jakim jest miłość.
Nazajutrz, 9 czerwca, odbył Ojciec Święty dwa spotkania: z przedstawicielami społeczności żydowskiej oraz z Polską Radą Ekumeniczną. Następnie odprawił Mszę św., podczas której beatyfikował o. Rafała Chylińskiego i wygłosił homilię poświęconą najważniejszemu przykazaniu - przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Na tym tle zarysował heroiczne dzieje walki Polaków, powodowanych miłością Ojczyzny, o wolność. W tej walce Warszawa odegrała szczególną rolę, w wyniku czego Prymas Tysiąclecia nazwał ją "Męczeńskim Sanktuarium Narodu".
A wreszcie w przemówieniu na Anioł Pański, komentując słowa wypowiedziane z krzyża przez Chrystusa: "Oto Matka Twoja", Ojciec Święty stwierdził: "Są to słowa o Maryi, są to słowa o matce i kobiecie. Odnoszą się pośrednio do każdej matki, do każdej kobiety. Te słowa odnoszą się do wszystkich naszych matek na ziemi polskiej...". Na zakończenie postawił dramatyczne pytanie: "Co się stało z macierzyństwem polskich kobiet w tym stuleciu, w doświadczeniach okresu, który minął? Ten okres minął, ale skutki trwają. Są to skutki destrukcyjne. Kto za nie ponosi odpowiedzialność? Wielu jest odpowiedzialnych"...
I już na koniec - prośba do Matki Bożej: "Pomóż nam odbudować polską rodzinę...".
Ostatnim ogniwem zawartego w czwartej pielgrzymce przesłania do Kościoła polskiego było przemówienie wygłoszone podczas spotkania z Episkopatem. Zasadnicza idea tego przemówienia tkwiła w następującym zdaniu: "W tej chwili, w imię (...) zasady, że człowiek jest drogą Kościoła, musi on znaleźć w Kościele przestrzeń do obrony przed sobą samym, przed złym użyciem wolności, przed zmarnowaniem historycznej szansy dla Narodu".
Spotkanie z Episkopatem kończyło właściwie czwartą pielgrzymkę Ojca Świętego do Polski, jednak po paru tygodniach wrócił on do Polski, ażeby uczestniczyć w VI Międzynarodowym Spotkaniu Młodych w Częstochowie, nadając temu pobytowi zgoła inny klimat aniżeli ten, w którym pielgrzymka była utrzymana w pierwszej jej części.

Ks. Stanisław Nagy SCJ

Polski Papież pielgrzymujący do rodzinnego Kraju (1)


Fenomen pielgrzymowania papieskiego w obecnym Pontyfikacie na przestrzeni jego prawie 25-lecia już był poruszany w wymiarze ogólnoświatowym. Świadomie jednak pominięty został fragment pielgrzymowania do rodzinnego Kraju. I to nie dlatego, żeby nie było w nim tej metafizyki, jaka mieściła się w papieskim wędrowaniu z Ewangelią po najdalszych zakątkach ziemi, ale dlatego, że to polskie wędrowanie miało w sobie jeszcze coś więcej. Trudno to wyrazić w słowach, zwłaszcza dokładnie przystających do treściowej zawartości tego "więcej". Ale wydaje się, że metafizyce tej bliskie jest pojęcie synowskiego zatroskania i autentycznej miłości ojczystej ziemi we wszystkich mieniących się kolorami tęczy jej zakątkach. Jak tu nie zacytować wypowiedzianych podniosłym głosem przy akompaniamencie nadchodzącej burzy 3 czerwca 1991 r. na lotnisku w Kielcach Masłowie słów: "To jest moja Matka, ta Ojczyzna". Słowa te wyjaśniają wszystko: te liczne momenty w jego nauczaniu przy różnych okazjach i w wielu miejscach - o jego świadomości polskości, i te osiem podróży do ojczystego Kraju, i tę swoistą treść, jaką podczas nich do Rodaków skierował.

Żarliwy Sojusznik Narodu wybijającego się na wolność

Pierwsza pielgrzymka do Ojczyzny 2-10 czerwca 1979 r.
W podróżach papieskich do ojczystego Kraju wspólne dla wszystkich podróży apostolskich było przede wszystkim zanoszenie charyzmatu Piotra do odwiedzanego Kościoła oraz misja "umacniania wiary", a więc głoszenie Ewangelii z mocą szczególnego daru, jakiego Chrystus udzielił św. Piotrowi (por. Łk 22, 31-2), którego Papież jest legalnym następcą.
Jan Paweł II wiedział lepiej niż ktokolwiek, że ten Naród, którego był kochającym synem, jęczy w niewoli po straszliwej wojnie. Po hekatombie wojny założono na jego życie kajdany nieludzkiego zniewolenia, znaczonego obficie krwią jego najlepszych synów. On o tym dobrze wiedział, bo w kręgu tego wszystkiego żył jako kapłan, arcybiskup, kardynał. Wiedział, po której stronie była dusza tego Narodu i jak czyniła wszystko, co mogła, by wyrwać się ze szponów obcego jej, bo zawsze do Narodu polskiego wrogo nastawionego sąsiada ze Wschodu. Przeżył uwięzienie i uwolnienie Prymasa Wyszyńskiego, przeżył różne etapy narodowych fermentów, ale i szykan Kościoła, dobrze znał konwulsje, jakimi wstrząsany był reżym od Gomułki poprzez Gierka do Jaruzelskiego. Był w pełni świadom zagrożeń brutalnie zwalczanej wiary, paraliżu ogółu społeczeństwa, spowodowanego terrorem, nie przebierającym w środkach tępienia prób sprzeciwu wobec coraz to bardziej nienawidzonego reżymu komunistycznego.
Od samego wyboru Papież i komunistyczny rząd w Polsce mieli pełną świadomość, że prędzej czy później Polak - Głowa Kościoła katolickiego przekroczy granice kochanej Ojczyzny. Przekroczył ją rzeczywiście po raz pierwszy 2 czerwca 1979 r. na lotnisku w Warszawie, a jego krokom przyświecało hasło: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec, Syn i Duch Święty.
Msza św. na Placu Zwycięstwa była inauguracją tryumfalnego pochodu Papieża-Polaka po ojczystych ścieżkach. Tonację jednak temu pochodowi nadał sam Papież, gdy w sercu Warszawy, przy akompaniamencie rozradowanych tłumów wołał: "Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. Chrystusa nie można wyłączyć z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu na ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski". Lud Warszawy dobrze zrozumiał i całe kazanie, i jego profetyczne zakończenie. Naród, którego reprezentowały te setki tysięcy w Warszawie i na całym pielgrzymim szlaku, przechodząc w miliony, w przygniatającej większości był obcy wobec ukrytych w pałacach partyjnych notabli i czających się z lękiem w oczach po peryferyjnych ulicach uzbrojonych po zęby oddziałów wojska i policji.
W tych dniach wszyscy wiedzieli, że w Warszawie rządy w obudzonym Narodzie miał pierwszy z Polaków - Papież Jan Paweł II. I tak już było na pozostałych stacjach pielgrzymowania, tyle że atmosfera gęstniała (Częstochowa), ubogacała się o nowe, słowiańskie horyzonty (Gniezno), zyskiwała na kolorycie spontanicznego uniesienia (Kalwaria, Nowy Targ, Oświęcim) po to, aby wybuchnąć zachwyceniem dwumilionowej rzeszy zgromadzonych Polaków i usłyszeć to dramatyczne, także i z powodu nadchodzącej choroby, wołanie z krakowskich Błoni:
"I dlatego, zanim stąd odejdę, proszę Was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię «Polska» jeszcze raz przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - z taką, jaką zaszczepił w nas Chrystus na chrzcie świętym, abyście nigdy nie zwątpili, nie znużyli się i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami korzeni, z których wyrastamy...".
Czy potrzebny tu komentarz? Nie! Tylko proste stwierdzenie, że jest to klamra, która spina ten łańcuch, którego pierwsze ogniwo stanowiło owo wołanie z Placu Zwycięstwa: "Niech zstąpi Duch Twój na tę ziemię".

Na ratunek zagubionemu Narodowi

Druga pielgrzymka do Ojczyzny 16-23 czerwca 1983 r.
Druga pielgrzymka do Ojczyzny odbyła się w całkowicie odmiennym klimacie aniżeli poprzednia. Obudzony Naród przez brutalny stan wojenny (13 grudnia 1981 - 22 lipca 1983), który stłamsił atmosferę nadziei, wzmógł poczucie bezpardonowego zniewolenia, wykopał nowe bolesne rowy podziałów, utrwalił gorzką świadomość, że polscy komuniści pozostali na niezmienionych pozycjach zażartej walki z wszystkimi odruchami narodowej walki o wolność. Więzienia, obozy odosobnienia, krew górników z kopalni Wujek - stały się rekwizytami mającymi zagłuszyć obrosłe legendą i międzynarodowym prestiżem pojęcie "Solidarności".
Pielgrzymka odbyła się w dniach 16-23 czerwca 1983 r. pod hasłem: Pokój Tobie, Polsko, Ojczyzno moja. Stacjami tego ojcowskiego pochodu przez Kraj w celu leczenia bolesnych ran i wlewania w serca otuchy były główne miasta Polski (Warszawa - 16-18 czerwca; Niepokalanów 18 czerwca; Częstochowa-Jasna Góra - 18-19 czerwca; Poznań - 20 czerwca; Katowice - 20 czerwca; Wrocław - 21 czerwca; Góra św. Anny - 21 czerwca; Kraków i Nowa Huta - 21-23 czerwca).
Choć tracące wyraźnie na siłach władze państwowe próbowały jeszcze zakłócać papieskie poparcie dla zduszonej "Solidarności", skuteczność pielgrzymki papieskiej była bezsporna. Na swój sposób wyraziło się to w groteskowo urządzonym przez spanikowane władze spotkaniu Papieża z Lechem Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej.

W przeddzień odzyskania wolności

Trzecia pielgrzymka do Kraju 8-14 czerwca 1987 r.
Trzecia podróż do Kraju zamyka cykl pobytów Jana Pawła II w Ojczyźnie, podejmujących znojny trud odzyskiwania wolności zagubionej przez działanie nienawistnych wobec niej systemów. Podniesiony na duchu Naród podjął na nowo żagiew "Solidarności", a trzymający się resztkami sił znienawidzony system polityczny coraz to wyraźniej zaczął się chwiać w swoich posadach, i to w skali wykraczającej poza granice Polski. Zaproszony oficjalnie przez W. Jaruzelskiego (13 stycznia 1987 r.) do odwiedzenia Polski, Papież w zdecydowany sposób postawił żądanie odwiedzenia Wybrzeża ze Szczecinem, Gdynią i Gdańskiem. W planie podróży znalazły się jeszcze poza tradycyjnymi (Warszawa, Kraków, Częstochowa) inne ważne ośrodki życia Kościoła polskiego, takie jak Lublin, Łódź, Tarnów. Sytuacja w Kraju pozostawała napięta, "Solidarność" bynajmniej nie skapitulowała, a partia, targana wewnętrznymi sprzecznościami, zbrodniczymi odruchami, dolewała oliwy do ognia (śmierć ks. Popiełuszki).
Wiadomo było, że pobyt w kolebce "Solidarności" stanowił główny punkt docelowy trzeciej papieskiej pielgrzymki.
Kulminacyjnym punktem tej pielgrzymki był więc pobyt Ojca Świętego na Wybrzeżu, a konkretnie w Gdyni i w Gdańsku - na Westerplatte i Zaspie. Gdynia stała się wielką katedrą, z której Jan Paweł II wygłosił wykład o fundamentalnej treści fenomenu "Solidarności", jakżeż często widzianej już tylko w kategoriach krzykliwego hasła politycznego. Tymczasem, w rozumieniu Papieża, solidarność wyzwala walkę, ale nigdy nie jest to walka przeciw drugiemu. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, walka o jego prawdziwy postęp, walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. I tak rozumiana solidarność stanowi, w przekonaniu Papieża, powód do dumy, że pojawiła się ona tu, na polskim Wybrzeżu. Wypowie to w słowach: "Jakże doniosły jest fakt, że to słowo: «solidarność» zostało wypowiedziane tutaj, nad polskim morzem". W istocie, w podanej wyżej interpretacji "Solidarność" jako społeczne zjawisko implikuje trzy fundamentalne pojęcia chrześcijańskie: braterską miłość, dialog i współpracę. Tak rozumiany układ stosunków międzyludzkich stał się nie tylko kluczem do przecięcia gordyjskiego węzła wolności w Polsce i Europie Środkowej, ale w dalszej perspektywie programem autentycznego scalenia Europy.
Problematyka "Solidarności" nie była jednak jedynym wątkiem trzeciej pielgrzymki papieskiej. Formalnie wiodący był wątek Eucharystii, w związku z Krajowym Kongresem Eucharystycznym i hasłem: Do końca ich umiłował. Nic więc dziwnego, że ten właśnie wątek przewija się w przemówieniach w Warszawie, Krakowie, Tarnowie (plac katedralny), Szczecinie (przemówienie do alumnów seminariów duchownych), Częstochowie (Kaplica Cudownego Obrazu), Łodzi (I Komunia św. dzieci). W każdym z wymienionych miast były jeszcze tematy z nim szczególnie związane. I tak w Szczecinie podjął Ojciec Święty sprawę rodziny i kobiety, w Lublinie (KUL) - problem prawidłowej filozofii człowieka, w Tarnowie - problem pracy na roli oraz problem duchowieństwa, w Warszawie - problem ludzi kultury, w Łodzi - skierował swoje słowa do włókniarek. Gdy dodać do tak wzniosłych treści dwie jakżeż wymowne beatyfikacje: bp. Michała Kozala (14 czerwca) oraz Karoliny Kózkówny (10 czerwca) i te tłumy z uniesieniem, ale i godnością towarzyszące Ojcu Świętemu (ok. 5 mln), nie sposób nie uznać w trzeciej papieskiej pielgrzymce opatrznościowego wydarzenia, które przygotowało Naród do przełomowych przemian, jakie miały dokonać się w jego losach na przestrzeni kilkunastu następnych miesięcy.

Jak wyglądał pogrzeb Jana Pawła II

8 kwietnia o godz. 10.00 rozpoczną się uroczystości pogrzebowe Jana Pawła II. Oto planowany przebieg ceremonii.

7 kwietnia, od godz. 22.00 Bazylika św. Piotra zostanie zamknięta dla pielgrzymów. Rozpoczną się bezpośrednie przygotowania do pogrzebu.

Wczesnym rankiem, 8 kwietnia, ciało Jana Pawła II zostanie złożone w trumnie z drewna cyprysowego i nastąpi obrzęd pierwszego jej zamknięcia, odprawiany przez kardynała kamerlinga Eduardo Somalo. Twarz Ojca Świętego zostanie przykryta białym welonem. Towarzyszy temu modlitwa: „Wierzymy, że życie Jana Pawła II jest obecne w Tobie. Jego twarz, nieoświetlona już światłem tego świata niech będzie na zawsze oświetlona Twoim, wiecznym i niewyczerpanym Światłem. Jego Twarz, która bada la Twoje szlaki, żeby wskazać je Kościołowi, niech cieszy się Twoją łaską. Jego twarz, której my już nie będziemy oglądać, niech cieszy się Twoją obecnością”.

Zamknięcie trumny nastąpi w obecności kardynałów: kamerlinga, stojących na czele każdej z trzech kategorii kardynalskich: biskupów, prezbiterów i diakonów, archiprezbitera Bazyliki św. Piotra, sekretarza stanu, wikariusza papieskiego dla diecezji rzymskiej oraz nie będących kardynałami: substytuta Sekretariatu Stanu, prefekta Domu Papieskiego, jałmużnika papieskiego, wicekamerlinga, przedstawicieli kanoników Bazyliki św. Piotra i sekretarza papieża, ubranych w stroje chóralne (rokieta i mantolet) i krewnych Zmarłego.

Uroczysta Msza św. żałobna rozpocznie się o godz. 10.00 i potrwa około 3 godzin. Wcześniej trumna zostanie wyniesiona na plac św. Piotra. Liturgii, koncelebrowanej tylko przez kardynałów i patriarchów katolickich Kościołów wschodnich, będzie przewodniczył dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Joseph Ratzinger. Na papieskiej trumnie ułożone będą najprawdopodobniej księgi czterech Ewangelii. Oblicza się, że na Placu św. Piotra zmieszczą się jedynie przedstawiciele 200 oficjalnych delegacji z całego świata i inni specjalni goście.

Urząd Obrzędów Liturgicznych Papieża ogłosił tekst Mszy św. pogrzebowej i ceremonii pochówku Jana Pawła II. Wiadomo, że Msza będzie sprawowana głównie po łacinie, ale wiele jej części, jak czytania liturgiczne czy modlitwa wiernych będą wypowiadane w językach współczesnych. Pierwsze czytanie, pochodzące z 10. rozdziału Dziejów Apostolskich, będzie po hiszpańsku, drugie - z 3. rozdziału Listu św. Pawła do Filipian - po angielsku, a Ewangelia - z 19. rozdziału św. Jana - po łacinie. Wezwania modlitwy wiernych będą kolejno w językach: francuskim, suahili, tagalskim (filipińskim), polskim, niemieckim i portugalskim. W naszym języku usłyszymy: „Za dusze zmarłych Papieży i wszystkich, którzy w Kościele głosili Ewangelię i wypełniali kapłańską posługę: aby zostali dopuszczeni do udziału w liturgii niebieskiej, módlmy się”.

Po Komunii św. rozpoczną się obrzędy przyjęcia i pożegnania ciała Zmarłego. Wokół przybranej trumny zgromadzą się koncelebransi, a kardynał-dziekan wezwie wszystkich zgromadzonych do wspólnej modlitwy za „duszę naszego Papieża Jana Pawła, Biskupa Kościoła katolickiego, który umacniał braci w wierze zmartwychwstania”. Zostanie odśpiewana Litania do Wszystkich Świętych, w której wezwanie „módl (lub módlcie) się za nami” będzie zastąpione przez słowa „módl/módlcie się za niego” (ora/orate pro eo). Ostatnie wezwanie Litanii będzie skierowane do św. Faustyny Kowalskiej.

Kolejnym punktem uroczystości będzie specjalna modlitwa Kościołów wschodnich, zaczerpnięta z nabożeństwa za zmarłych w liturgii bizantyńskiej, po czym przez chwilę wszyscy uczestnicy świętych obrzędów będą się modlić w milczeniu, a w tym czasie, przy śpiewie scholi główny celebrans pokropi wodą święconą trumnę i okadzi ją. Po jeszcze jednej modlitwie rozpocznie się procesja z trumną papieża do grobu, obecni zaś odśpiewają w tym czasie po łacinie Magnificat. Przy śpiewie trzech Psalmów kardynał kamerling przewodniczy przeniesieniu ciała zmarłego papieża z Bazyliki do Grot Watykańskich przez Bramę św. Marty.

Drugie, ostateczne zamknięcie trumny i złożenie jej do trumny ołowianej, a następnie wiązowej, dokonuje się w Grotach Watykańskich. Abp Marini, mistrz ceremonii papieskich przypomniał, że dawniej był zwyczaj wkładania do trumny papieża złotych i srebrnych monet z okresu ich pontyfikatu. Natomiast do trumny Jana Pawła II zostanie złożony woreczek z medalami wybitymi w czasie jego pontyfikatu oraz umieszczony w metalowym pojemniku akt, zawierający najważniejsze fakty z okresu jego pontyfikatu.

Jan Paweł II zostanie pochowany w miejscu, gdzie do 2001 r. był grobowiec Jana XXIII. W czasie złożenie do grobu przewodniczący obrzędom kardynał odmawia na przemian z diakonem modlitwy, do których włączają się wierni, odmawiając po łacinie Ojcze nasz. Trumna jest przybrana czerwonymi wstęgami z pieczęciami Kamery Apostolskiej, Prefektury Domu Papieskiego, Urzędu Obrzędów Liturgicznych Papieża i Kapituły Watykańskiej. Umieszcza się ją następnie w trumnie drewnianej ocynkowanej, która natychmiast zostaje szczelnie zamknięta i na niej również umieszcza się pieczęcie wspomnianych urzędów watykańskich. Na wieku ustawia się krzyż i herb zmarłego papieża. W czasie składania trumny do grobu wszyscy uczestnicy tej ceremonii śpiewają hymn „Salve regina”. Na zakończenie notariusz Kapituły Bazyliki watykańskiej sporządza świadectwo prawdziwości pochówku i odczytuje go zebranym.

Zgodnie z motu proprio Pawła VI z 1968 r. w obrzędach mają obowiązek uczestniczyć - ale nie koncelebrować - członkowie tzw. Kapeli Papieskiej, którą tworzą: patriarchowie, arcybiskupi i biskupi - powinni mieć z sobą rokietę i mucet, arcybiskupi i biskupi katolickich Kościołów wschodnich z właściwym im strojem chóra1nym, opaci i zakonnicy - właściwy strój chóralny, prałaci - z rokietą i mantoletem lub w krótkiej komży z obwódką fioletową, nałożonej na szaty fioletowe, stosownie do stopnia w hierarchii, kapelani Jego Świątobliwości - w komży na sutannie obramowanej lamówką fioletową i proboszczowie rzymscy - w komży i z czerwoną stułą.

Oprac. na podstawie KAI

Novendialia

Novendialia rozpoczną się jutrzejszą pogrzebową Mszą św.



Cykl 9 Mszy żałobnych za spokój duszy zmarłego Papieża, przepisanych w konstytucji Jana Pawła II „Universi Dominici gregis”, rozpocznie Msza św. 8 kwietnia na Placu św. Piotra o godz. 10.00. Wiadomość tę podał Urząd Ceremonii Liturgicznych Papieża dodając, że po niej nastąpi pogrzeb i złożenie ciała Ojca Świętego w Grotach Watykańskich. Następnie w dniach 9-16 kwietnia odprawiane one będą codziennie o godz. 17.00.

Niektóre z Mszy św. będą otwarte dla wszystkich, za każdym jednak razem będą one sprawowane w innej intencji. Podczas Mszy 9 kwietnia, której przewodniczyć będzie kard. Francesco Marchisano, archiprezbiter Bazyliki św. Piotra, intencją będą wierni z Państwa Watykańskiego. Nazajutrz wikariusz diecezji rzymskiej kard. Camillo Ruini będzie przewodniczył Mszy w intencji Kościoła Rzymu; 11 kwietnia emerytowany arcybiskup Bostonu i archiprezbiter bazyliki Matki Bożej Większej kard. Bernard Francis Law będzie przewodniczył liturgii dla kapituł rzymskich bazylik patriarchalnych.
12 kwietnia emerytowany arcybiskup Rio de Janeiro, protoprezbiter Kolegium Kardynalskiego kard. Eugenio Sales de Araujo będzie przewodniczył Mszy dla Kapeli Papieskiej. W intencji pracowników Kurii Rzymskiej Mszy św. następnego dnia będzie przewodniczył substytut Sekretariatu Stanu abp Leonardo Sandri.
14 kwietnia Mszę św. odprawi w obrządku wschodnim maronicki patriarcha Antiochii kard. Nasrallah Pierre Sfeir, a wezmą w niej udział wierni Kościołów Wschodnich. Nazajutrz Mszy dla członków instytutów życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apostolskiego będzie przewodniczył emerytowany arcybiskup Camerino-San Severino Marche, sekretarz kongregacji dla osób zakonnych abp Piergiorgio Silvano Nesti, CP.
I wreszcie 16 kwietnia, ostatnia Msza cyklu, której będzie przewodniczył były prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, protodiakon Kolegium kard. Jorge Arturo Medina Estévez, będzie przeznaczona przede wszystkim dla Kapeli Papieskiej.
We Mszach św., które odprawione zostaną 12 i 16 kwietnia, będą mogli wziąć udział wszyscy chętni.

Z okna Domu Ojca

Czesław Ryszka



Powiększ zdjęcie

Fot.: AP Photo/Luca Bruno


Kiedy 2 kwietnia ogłoszono wiadomość o śmierci Jana Pawła II, dziesiątki tysięcy ludzi trwających na placu św. Piotra na modlitwie z umierającym Papieżem, pochyliło głowy, zapłakało. Co jednak zaskakujące, zaraz potem rozległy się oklaski, które wyrażały uczucia ogromnej wdzięczności dla Ojca Świętego. W jednym momencie wszyscy zrozumieli, że nie czas, aby Papieża opłakiwać, ale nastał czas, żeby mu powiedzieć: dziękujemy za to, że byłeś. Dziękujemy za to, że otworzyłeś nam oczy na dar wiary i świętości.
Kiedy zaś zebrani na placu św. Piotra młodzi dowiedzieli się, że ostatnie papieskie słowa były skierowane do nich: „Szukałem was, teraz wy przybyliście do mnie”; „Nie lękajcie się wyruszyć w nieznane. Idźcie odważnie, z wiarą i ufnością, wiedząc, że jestem z wami” – zapanowała wielka radość. Odpowiedzią na jego miłość, można określić to, co działo się w następnych dniach w Wiecznym Mieście, w Polsce i na świecie, a co już zostało nazwane cudem Jana Pawła II. Nic też dziwnego, że jego pogrzeb w piątkowe przedpołudnie – gdyby na to pozwalało prawo kościelne - zakończyłby się kanonizacją Ojca Świętego przez aklamację ludu rzymskiego. Kanonizacji, oczywiście, nie mogło być, uczestniczyliśmy natomiast w największej uroczystości w dziejach świata. Ojca Świętego pożegnało w Rzymie pięć milionów pielgrzymów, wśród nich dwieście oficjalnych delegacji z szefami państw i rządów oraz przedstawicielami rodów królewskich i książęcych, przywódcami wyznań i religii z całego świata, szefami największych organizacji międzynarodowych. Szacuje się, że przybyło również ok. miliona Polaków. Koncelebrowanej Mszy Świętej z udziałem 116 kardynałów oraz patriarchów katolickich Kościołów Wschodnich, przewodniczył dziekan Kolegium Kardynalskiego Joseph Ratzinger.
Zgasło jedynie światło dnia

W przeddzień pogrzebu, w czwartek o godz. 22.00 zamknięte zostały drzwi do bazyliki św. Piotra. Do tego czasu ok. dwóch milionów osób oddało hołd Ojcu Świętemu, drugie tyle nie miało tego szczęścia. W piątkowy ranek ciało Jana Pawła II włożono do trumny z drewna cyprysowego, a kardynał kamerling Eduardo Somalo przykrył twarz Zmarłego białym welonem - symbolem światła wiecznego. Do trumny włożono pamiątkowe medale, które co roku były wybijane z okazji kolejnych rocznic pontyfikatu oraz monety watykańskie z wizerunkiem Jana Pawła II. Zaraz po tym szambelani nałożyli wieko na trumnę.
O godz. 10.00 rozpoczęła się Msza Święta pogrzebowa. Szambelani wynieśli trumnę z ciałem Ojca Świętego, którą ustawiono na ziemi. Widniał na niej tylko papieski herb. Wiatr rozwiewał karty położonej na trumnie księgi z czterema Ewangeliami. W tle za ołtarzem, na frontonie bazyliki, łopotał na wietrze gobelin ukazujący postać Zmartwychwstałego Chrystusa. Witając uczestników Mszy Świętej, kard. Ratzinger pozdrowił głowy państw i rządów, delegacje różnych krajów, powitał zwierzchników i przedstawicieli Kościołów i wspólnot chrześcijańskich, a także innych religii. Pozdrowił arcybiskupów, biskupów, księży, zakonników, zakonnice i wiernych, przybyłych z różnych kontynentów, a na koniec w specjalny sposób pozdrowił młodzież, „którą Jan Paweł II lubił nazywać przyszłością i nadzieją Kościoła” - dodał.
Podczas Liturgii Słowa śpiewano psalm 23 „Pan jest moim pasterzem”, w tekście Ewangelii usłyszeliśmy fragment zapisany u św. Jana o powołaniu Piotra, ze znaczącym pytaniem: „Czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?” oraz poleceniem: „Pójdź za Mną!”. Na tych słowach Jezusa skierowanych do Szymona Piotra, oparł swoje kazanie kard. Ratzinger. W pewnym momencie spoglądając w papieskie okna pałacu apostolskiego, kardynał powiedział: „Ukochany Papież stoi teraz w oknie Domu Ojca” i patrzy na nas.
Dziekan Kolegium Kardynalskiego przypomniał lata kapłaństwa Karola Wojtyły, powołanie na Stolicę Piotrową, podkreślając, że Jan Paweł II dał siebie samego bez ograniczeń Chrystusowi, a w ten sposób także nam, aż do ostatniej chwili. Tą końcową chwilą było papieskie milczenie, utrata głosu, jakże wymowna i owocna. „Dla nas wszystkich pozostaje niezapomniane, jak w ostatnią Niedzielę Wielkanocną swojego życia, naznaczony cierpieniem, jeszcze raz ukazał się w oknie Pałacu Apostolskiego i ostatni raz udzielił błogosławieństwa Urbi et Orbi. Możemy być pewni, że nasz ukochany papież stoi teraz w oknie Domu Ojca, patrzy na nas i nam błogosławi” - powiedział kard. Joseph Ratzinger. Wielokrotnie po słowach odnoszących się do Jana Pawła II wierni reagowali oklaskami. A co najważniejsze: zaraz po zakończeniu homilii zaczęli wznosić okrzyki: Santo sobito (Natychmiast święty!), wyrażając tym pragnienie szybkiej kanonizacji Jana Pawła II.
Po homilii oraz wezwaniach Modlitwy Powszechnej rozpoczęła się Liturgia Eucharystyczna i ofiarowanie darów. Wśród licznych osób wnoszących dary na ołtarz byli górale z Krzeptówek z Zakopanego. Po odmówieniu modlitwy „Ojcze Nasz”, przekazaniu znaku pokoju i pieśni „Baranku Boży” 350 kapłanów udzielało Komunii Świętej wiernym. M.in. kard. Ratzinger udzielił Komunii przykutemu do wózka bratu Rogerowi ze wspólnoty Taize. Po zakończeniu Mszy Świętej rozpoczęła się wielominutowa owacja, której towarzyszyły okrzyki: Jan Paweł II, „Santo!, Santo!”, przeplatające się z wyraźnie słyszanym, polskim: „Święty!, Święty!”. Nad głowami wiernych powiewały setki flag polskich i papieskich, biało-żółtych… Wyraźnie wzruszony kard. Ratzinger czekał kilka minut z rozpoczęciem kolejnych modlitw ostatniego pożegnania.
Po litanii do Wszystkich Świętych modlitwę katolickich Kościołów wschodnich rozpoczął patriarcha koptyjski Aleksandrii Stefan II Ghattas. Następnie kard. Martinez Somalo pokropił trumnę z ciałem Papieża wodą święconą i okadził ją, po czym sformowała się procesja, w której trumna Jana Pawła II została wniesiona do bazyliki św. Piotra, a stamtąd do grot watykańskich - miejsca spoczynku Papieża. Tuż przed wniesieniem do bazyliki św. Piotra, trumna z ciałem Jana Pawła II została odwrócona w stronę wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra. Rozległy się okrzyki „Jan Paweł”, „Santo”, „Święty”, biły dzwony, ludzie oklaskiwali Zmarłego, powiewali flagami, chustkami…
Procesja z trumną Jana Pawła II przeszła przez bazylikę św. Piotra, udając się do grot watykańskich, gdzie nastąpiło ostateczne zamknięcie trumny i umieszczenie jej w podwójnej, ocynkowanej trumnie drewnianej. Do tej podwójnej trumny włożono w metalowym pojemniku akt zawierający najważniejsze fakty z okresu pontyfikatu. Na trumnie umieszczono krzyż i herb Papieża, a następnie przybito pieczęcie Kamery Apostolskiej, Prefektury Domu Papieskiego, Urzędu Obrzędów Liturgicznych Papieża i Kapituły Watykańskiej. Notariusz Kapituły Bazyliki Watykańskiej spisał akt złożenia trumny do grobu i po jego odczytaniu, delegaci kamerlinga i prefekta Domu Papieskiego podpisali dokumenty potwierdzające dokonanie pogrzebu.
Jan Paweł II został pochowany w miejscu, gdzie do 2001 r. był grobowiec Jana XXIII. Zgodnie z testamentem Ojca Świętego, grób został wykopany w ziemi i nakryty płytą (bez sarkofagu). Jedynie kilka metrów dzieli to miejsce od grobu św. Piotra, a w sąsiedztwie znajduje się płyta nagrobna Pawła VI oraz nieopodal marmurowy sarkofag Jana Pawła I. Setki tysięcy wiernych długo jeszcze pozostawały na placu św. Piotra, mając świadomość, że – z jednej strony - odejście Ojca Świętego przyniosło nam wielkie poczucie osamotnienia, że zostaliśmy opuszczeni przez jedyny niewzruszalny autorytet całego współczesnego świata; ale z drugiej strony – on pozostał z nami jako wzór życia duchowego, jako ten, który do końca wypełnił misję namiestnika Chrystusa na ziemi. Zwłaszcza jego cierpienie, przyrównywane do drogi krzyżowej Mistrza, ukazało współczesnemu światu zbawczy wymiar życia. I co najważniejsze: już dokonał się cud nawrócenia serc i sumień milionów ludzi, już określa się przemienionych ludzi pokoleniem Jana Pawła II. Oby ten cud przemiany i powrotu do odważnego świadectwa wiary i miłości trwał jak najdłużej, aby nie zmarnowało się ziarno życia i ofiarnej śmierci Jana Pawła II. On na nas patrzy z „okna Domu Ojca”.

„Pójdź za mną!” - homilia kard. J. Ratzingera w czasie Mszy pogrzebowej Jana Pawła II (Dokumentacja)


„Pójdź za mną!” - homilia kard. J. Ratzingera w czasie Mszy pogrzebowej Jana Pawła II (Dokumentacja)

A oto polskie tłumaczenie pełnego tekstu homilii kard. Josepha Ratzingera, dziekana Kolegium Kardynalskiego, który przewodniczył Mszy św. pogrzebowej za Jana Pawła II, 8 kwietnia:

„Pójdź za mną” - mówi zmartwychwstały Pan do Piotra jako ostatnie swe słowo do tego ucznia, wybranego, aby pasł Jego owce. „Pójdź za mną” - te zwięzłe słowa Chrystusa mogą być uznane za klucz do zrozumienia orędzia, wypływającego z życia naszego zmarłego i umiłowanego Papieża Jana Pawła II, którego zwłoki składamy dzisiaj do ziemi jako nasienie nieśmiertelności - z sercem pełnym smutku, ale także radosnej nadziei i głębokiej wdzięczności.
Są to uczucia naszej duszy, Bracia i Siostry w Chrystusie, obecni na Placu św. Piotra, na przyległych ulicach i we wszystkich innych miejscach miasta Rzymu, zaludnionego w tych dniach przez ogromny tłum milczący i modlący się.
Wszystkich pozdrawiam serdecznie. W imieniu także Kolegium Kardynalskiego pragnę przekazać swe pełne szacunku myśli Głowom państw, rządów i delegacji różnych krajów. Pozdrawiam Władze i Przedstawicieli Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich, jak również innych religii. Pozdrawiam następnie Arcybiskupów, Biskupów, kapłanów, zakonników, zakonnice i wszystkich wiernych przybyłych ze wszystkich kontynentów; w sposób szczególny pozdrawiam młodych, których Jan Paweł II lubił określać jako przyszłość i nadzieję Kościoła.
Moje pozdrowienie sięga ponadto do tych, którzy w każdej części świata są z nami zjednoczeni za pośrednictwem radia i telewizji w tym chóralnym udziale w uroczystym obrzędzie pożegnania umiłowanego Papieża.
Pójdź za mną - już jako młody uczeń Karol Wojtyła był entuzjastą literatury, teatru, poezji. Pracując w zakładzie chemicznym, otoczony i zagrożony przez terror nazistowski, usłyszał głos Pana: Pójdź za mną!
W tym bardzo szczególnym kontekście zaczął czytać książki z zakresu filozofii i teologii, wstąpił następnie do podziemnego seminarium, założonego przez Kardynała Sapiehę a po wojnie mógł uzupełnić swe studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Wielokrotnie w swych listach do kapłanów i w swych książkach autobiograficznych mówił nam o swoim kapłaństwie, do którego został wyświęcony 1 listopada 1946.
W tekstach tych wyjaśnia swe kapłaństwo, wychodząc zwłaszcza od trzech słów Pana. Przede wszystkim od tego: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał” (J 15, 16). Drugie zdanie to: „Dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10, 11). I wreszcie: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej” (J 15, 9).
W tych trzech słowach widzimy całą duszę naszego Ojca Świętego. Rzeczywiście poszedł wszędzie i niezmordowanie, aby nieść owoc, owoc, który trwa. „Wstańcie, chodźmy!” - to tytuł jego przedostatniej książki. „Wstańcie, chodźmy!” - tymi słowy budził nas z wiary zmęczonej, ze snu uczniów wczoraj i dzisiaj.
Ojciec Święty stał się więc kapłanem aż do końca, gdyż ofiarował swoje życie Bogu za swoje owce, za owce całego świata, w codziennym służeniu Kościołowi, przede wszystkim zaś w trudnych próbach ostatnich miesięcy. W ten sposób stał się jednym z Chrystusem, dobrym pasterzem, który kocha swe owce. I wreszcie „wytrwajcie w mojej miłości”: Papież, który szukał spotkania ze wszystkimi, który był w stanie przebaczyć i otworzyć serce na wszystkich, mówi nam, także dzisiaj, tymi słowami Pana: mieszkając w miłości Chrystusa, uczmy się w szkole Chrystusa sztuki prawdziwej miłości.
Pójdź za mną! W lipcu 1958 rozpoczyna się dla młodego kapłana Karola Wojtyły nowy etap na drodze z Panem i za Panem. Karol spędzał jak zwykle wspólne wakacje nad jeziorami mazurskimi z grupą młodych miłośników kajaków. Ale niósł z sobą list, który wzywał go do stawienia się przed Prymasem Polski kardynałem Wyszyńskim i mógł się domyślać celu tego spotkania: swej nominacji na biskupa pomocniczego w Krakowie.
Porzucenie nauczania akademickiego, pozostawienie tej zapładniającej wspólnoty z młodymi, porzucenie wielkiego zmagania intelektualnego o zrozumienie i odczytanie tajemnicy stworzenia człowieka, aby uobecnić w świecie dzisiejszym chrześcijańskiej interpretacji naszego bytu - wszystko to musiało mu się jawić jako utrata samego siebie, utrata wtedy właśnie, gdy stało się to ludzką tożsamością tego młodego kapłana. Pójdź za mną - Karol Wojtyła zaakceptował, słysząc w wołaniu Kościoła głos Pana: „Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je, a kto je straci, zachowa je” (Łk 17, 33).
Nasz Papież - wiemy o tym wszyscy - nigdy nie chciał zachować własnego życia, mieć go dla siebie; chciał dać siebie samego bez ograniczeń, aż do ostatniej chwili, za Chrystusa i w ten sposób także za nas. Właśnie w ten sposób mógł doświadczyć, jak to wszystko, co złożył w ręce Pana, powróciło na nowo: miłość do słowa, do poezji, literatury stała się zasadniczą częścią jego posłannictwa duszpasterskiego i nadała nową świeżość, nową aktualność i nową siłę przyciągającą głoszeniu Ewangelii, nawet wtedy, gdy jest to znakiem sprzeciwu.
Pójdź za mną! W październiku 1978 Kardynał Wojtyła usłyszał znów głos Pana. Odnawia się dialog z Piotrem, przytaczany w Ewangelii z dzisiejszej uroczystości: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? (...) Paś baranki moje!” Na pytanie Pana: Karolu, czy miłujesz mnie?, Arcybiskup Krakowa odpowiedział z głębi swego serca: „Panie, Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham”.
Miłość do Chrystusa była siłą przeważającą u naszego umiłowanego Ojca Świętego; ten, kto widział go modlącego się, kto słyszał, jak przemawiał, wie o tym.
I tak dzięki temu głębokiemu zakorzenieniu w Chrystusie mógł nieść ciężar, przekraczający siły czysto ludzkie: być pasterzem owczarni Chrystusa, Jego Kościoła powszechnego. Obecnie nie miejsce tu na omawianie szczegółów treści tego pontyfikatu ta bogatego. Chciałbym tylko przeczytać dwa fragmenty dzisiejszej liturgii, w których pojawiają się główne elementy jego orędzia. W pierwszym czytaniu Św. Piotr mówi nam - a razem z Piotrem mówi to Papież: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa. On to jest Panem wszystkich” (Dz 10, 34-36). I w drugim czytaniu Św. Paweł - i ze św. Pawłem nasz zmarły Papież - głośno nas zachęca: „Przeto bracia umiłowani, za którymi tęsknię - radości i chwało moja! - tak stójcie mocno w Panu, umiłowani” (Flp 4, 1).
Pójdź za mną! Wraz z poleceniem, aby pasł Jego owczarnię, Chrystus zapowiedział Piotrowi jego męczeństwo.
Tym zamykającym i podsumowującym słowem dialogu o miłości i o posłannictwie pasterza powszechnego, Pan przywołuje inny dialog, odbyty w kontekście ostatniej wieczerzy. Jezus powiedział tam: „Dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”. Rzekł Piotr: „Panie, dokąd idziesz?” Jezus mu odpowiedział: „Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz” (J 13, 33.36). Jezus z wieczerzy idzie na krzyż, idzie ku zmartwychwstaniu - wchodzi w tajemnicę paschalną; Piotr jeszcze nie może za nim iść.
Teraz - po zmartwychwstaniu - nadeszła ta chwila, owo „później”. Pasąc owczarnię Chrystusa, Piotr wkracza w tajemnicę paschalną, idzie ku krzyżowi i zmartwychwstaniu. Pan mówi o tym tymi słowami: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21, 18).
W pierwszym okresie swego pontyfikatu Ojciec Święty, jeszcze młody i pełen sił, pod przewodem Chrystusa dotarł aż do krańców świata. Później jednak wchodził coraz bardziej we wspólnotę cierpień Chrystusa, coraz lepiej rozumiał prawdę słów: „Inny cię opasze”. I właśnie w tej wspólnocie z Panem cierpiącym niezmordowanie i z nowym zapałem głosił Ewangelię, tajemnicę miłości aż do końca (por. J 13,1).
Odczytał dla nas tajemnicę paschalną jako tajemnicę miłosierdzia Bożego. W swej ostatniej książce napisał: granicą wyznaczoną złu „jest ostatecznie Boże miłosierdzie” („Pamięć i tożsamość”, str. 61). A rozważając zamach, mówi: „Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości... Jest to cierpienie, które pali i pochłania zło ogniem miłości i wyprowadza nawet z grzechu wielorakie owoce dobra”. (tamże, str. 171-172). Ożywiany tą wizją, Papież cierpiał i kochał we wspólnocie z Chrystusem i dlatego przesłanie jego cierpienia i jego milczenia było tak bardzo wymowne i owocne.
Miłosierdzie Boże: Ojciec Święty znalazł najczystsze odbicie miłosierdzia Bożego w Matce Bożej. On, który stracił w dzieciństwie własną mamę, tym bardziej ukochał Matkę Bożą. Usłyszał słowa Pana ukrzyżowanego jako skierowane do siebie osobiście: „Oto matka twoja!” I postąpił tak jak uczeń umiłowany: przyjął Ją w głębi swego bytu (eis ta idia; J 19, 27) - Totus tuus. I od matki nauczył się dostosowywania się do Chrystusa.
Dla nas wszystkich pozostaje niezapomniana chwila, jak w ostatnią Niedzielę Wielkanocną swego życia Ojciec Święty, naznaczony cierpieniem, ukazał się jeszcze raz w oknie Pałacu Apostolskiego i po raz ostatni udzielił błogosławieństwa „Urbi et Orbi”.
Możemy być pewni, że nasz umiłowany Papież stoi obecnie w oknie domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi. Tak, błogosław nam, Ojcze Święty. Powierzamy twoją drogą duszę Matce Bożej, twojej Matce, która prowadziła cię każdego dnia i zaprowadzi cię teraz do wiecznej chwały swego Syna, Jezusa Chrystusa Pana naszego.

Amen

Słowo Prezydium Konferencji Episkopatu Polski po uroczystościach pogrzebowych Ojca Świętego Jana Pawła II

W sobotę dnia 2 kwietnia 2005 r. o godz. 21.37 zmarł Ojciec Święty Jan Paweł II. Przez cały miniony tydzień, który bez wątpienia można nazwać wielkim, jednoczyliśmy się w modlitwie w intencji zmarłego Papieża oraz dziękowaliśmy Bogu za dar niemal 27 lat papieskiego posługiwania, które tak poruszyło cały Kościół, a w sposób szczególny nasz Naród.
Dzisiaj jako Prezydium Konferencji Episkopatu Polski pragniemy wyrazić wdzięczność wszystkim tym, dzięki którym mogliśmy w atmosferze zadumy, refleksji i modlitwy przeżywać ostatnie dni.
Słowo podziękowania kierujemy pod adresem pracowników środków społecznego przekazu. To dzięki nim mogliśmy poczuć się uczestnikami uroczystości żałobnych jakie odbywały się na Placu Świętego Piotra, oraz na nowo z głębokim wzruszeniem przeżywać spotkanie z Ojcem Świętym i jego słowem. Dziękujemy również władzom państwowym i samorządowym za pomoc w stworzeniu klimatu do godnego przeżywania tych wydarzeń. Jesteśmy też wdzięczni za udział w nich wiernych bratnich Kościołów chrześcijańskich i innych wspólnot religijnych.
Nade wszystko jednak dziękujemy Wam, Siostry i Bracia w wierze za świadectwo miłości i przywiązania do Ojca Świętego. Dziękujemy dzieciom, młodzieży, a zwłaszcza ludziom chorym, cierpiącym, samotnym, osobom w podeszłym wieku, którzy w modlitwach łączyli się z cierpiącym Papieżem.
Z uznaniem patrzymy na wszystkich, którzy poruszeni śmiercią Jana Pawła II wyrazili wolę głębokiej przemiany życia i kształtowania go w duchu przebaczenia i pojednania. Ufamy, że będzie ono trwałe i przyczyni się do poprawy międzyludzkich relacji.
Jednocześnie prosimy o modlitwy w intencji Kardynałów, zbierających się przed wyborem nowego Papieża, aby towarzyszyło im światło Ducha Świętego w czasie najbliższego Konklawe.
Ziemska Pielgrzymka Ojca Świętego dobiegła kresu. Pozostał nam przeogromny duchowy testament w postaci jego nauczania. Pragniemy przywołać słowa wypowiedziane do nas na zakończenie Pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 roku: „Wierność korzeniom jest zawsze twórcza, gotowa do pójścia w głąb, otwarta na nowe wyzwania, wrażliwa na znaki czasu. Wierność korzeniom oznacza nade wszystko umiejętność budowania organicznej więzi między odwiecznymi wartościami, które tyle razy sprawdziły się w historii, a wyzwaniami świata współczesnego”.

Prezydium Konferencji Episkopatu Polski
Abp Józef Michalik
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Abp Stanisław Gądecki
Zastępca Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski

Bp Piotr Libera
Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski


Warszawa, 8 kwietnia 2005 r.


Za Biurem Prasowym KEP

Cierpiałam na chorobę PARKINSONA...


Cierpiałam na chorobę PARKINSONA...

Cierpiałam na chorobę PARKINSONA, którą zdiagnozowano w czerwcu 2001 roku. Choroba dotknęła całą lewą stronę ciała, powodując poważne utrudnienia, jako że jestem osobą leworęczną. Początkowo choroba rozwijała się w sposób łagodny, ale po trzech latach jej objawy pogłębiły się, wzmagając drżenie, sztywnienie, ból, bezsenność... Od 2 kwietnia 2005 roku z tygodnia na tydzień stawała się coraz poważniejsza, mój stan pogarszał się z dnia na dzień, nie mogłam już pisać, (powtórzę : jestem leworęczna), a kiedy próbowałam, to co napisałam było prawie nieczytelne. Samochód mogłam prowadzić tylko na krótkich odcinkach, gdyż moja lewa noga często „blokowała się” i taka sztywność bynajmniej nie ułatwiałaby jazdy. Potrzebowałam coraz więcej czasu na wykonywanie mojej pracy, a ponieważ pracuję w środowisku szpitalnym, powodowało to wiele trudności. Byłam zmęczona, wycieńczona.



Po ogłoszeniu diagnozy trudno mi było patrzeć na Jana Pawła II w telewizji. Mimo tego byłam przy nim bardzo blisko w modlitwie i wiedziałam, iż on mógł zrozumieć to, co przeżywałam. Podziwiałam jego siłę i odwagę, która mobilizowała mnie do nie poddawania się i do pokochania tego cierpienia, gdyż bez miłości ono pozbawione byłoby sensu. Mogę stwierdzić, iż była to codzienna walka, ale moim jedynym pragnieniem było móc przeżywać ją w wierze i z miłością przyjąć wolę Ojca.



W Wielkanoc 2005 roku zapragnęłam oglądać naszego Ojca Świętego Jana Pawła II w telewizji, gdyż czułam w duchu, iż będę mogła to uczynić po raz ostatni. Cały ranek przygotowałam się do tego spotkania wiedząc, iż będzie ono bardzo trudne dla mnie (ukazać mi miało bowiem to, jaka będę za kilka lat). Nie było mi łatwo, gdyż jestem względnie młoda. Jednak nieprzewidziane zakłócenia w przekazie telewizyjnym uniemożliwiły mi oglądanie programu.



Wieczorem 2 kwietnia 2005 roku cała nasza wspólnota zgromadziła się, aby dzięki połączeniu na żywo z Rzymem we francuskiej telewizji diecezji paryskiej (KTO) trwać na czuwaniu modlitewnym na Placu Świętego Piotra. Wraz z siostrami z bezpośredniej relacji dowiedziałyśmy się o śmierci Jana Pawła II. Nagle zawalił mi się cały świat, straciłam przyjaciela, który mnie rozumiał i dawał mi siły, by iść naprzód. W kolejnych dniach czułam wielką pustkę, ale jednocześnie miałam pewność, iż był On nieustannie obecny.



13 maja, w święto Matki Bożej Fatimskiej, papież Benedykt XVI otworzył Proces Beatyfikacyjny Jana Pawła II. Począwszy od 14 maja moje siostry ze wszystkich wspólnot we Francji i w Afryce modliły się o wstawiennictwo Jana Pawła II, prosząc o moje uzdrowienie. Modlitwy trwały bez przerwy aż do chwili, kiedy stwierdzono, iż jestem zdrowa.



Byłam wówczas na wakacjach. Kiedy czas odpoczynku skończył się, 26 maja wróciłam całkowicie wycieńczona chorobą. Od 14 maja towarzyszył mi ciągle pewien werset z Ewangelii według świętego Jana: „Jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą”.



Jest 1 czerwca, nie daję już rady, walczę, aby nie poddać się i utrzymać na nogach. 2 czerwca po południu idę do przełożonej, aby prosić ją o zwolnienie mnie z obowiązków wynikających z pracy. Ona nalega, abym wytrzymała do czasu, kiedy wrócę z Lourdes w sierpniu i dodaje: „Jan Paweł II jeszcze nie powiedział ostatniego słowa”. Podczas spotkania z przełożoną, Jan Paweł II był obecny przy naszej rozmowie, która odbyła się w atmosferze pokoju i pogody ducha. Przełożona podaje mi w pewnej chwili pióro i prosi o napisanie „Jan Paweł II”: jest godzina 17.00. Z wielką trudnością piszę „Jan Paweł II”. Patrząc na nieczytelne pismo przez długi moment pozostajemy w ciszy. Dzień toczy się dalej normalnie.



Po modlitwie wieczornej o godzinie 21.00 weszłam do mojego biura, by następnie udać się do pokoju. Było to między 21.30 a 21.45. Wówczas odczułam pragnienie, by wziąć pióro i pisać. Jak gdyby ktoś mówił mi: „weź pióro i pisz”. Ku wielkiemu zdziwieniu, pismo było wyraźnie czytelne. Nie pojęłam dobrze, co się dzieje, położyłam się na łóżku. Było to dokładnie dwa miesiące po tym, jak Jan Paweł II opuścił nas i udał się do Domu Ojca. O 4.30 obudziłam się zdziwiona, iż mogłam spać. Od razu wstałam z łóżka, moje ciało już nie bolało, nie czułam żadnego zesztywnienia, a wewnętrznie nie byłam już ta sama. Potem, jakieś wewnętrzne wezwanie, jakaś siła skłoniła mnie, bym poszła modlić się przez Najświętszym Sakramentem. Zeszłam do oratorium. Modliłam się przed Świętym Sakramentem. Ogarnął mnie wielki pokój i błogość. Coś ogromnego, jakaś tajemnica, które trudno opisać. Następnie, ciągle przez Najświętszym Sakramentem rozważałam nad tajemnicami światła Jana Pawła II. A o godzinie 6.00 wyszłam, by razem z siostrami modlić się w kaplicy i uczestniczyć w Eucharystii. Musiałam przebyć około 50 metrów i wówczas zdałam sobie sprawę, iż podczas gdy szłam, moja lewa ręka ruszała się, choć zazwyczaj pozostawała nieruchomo wzdłuż ciała. Dostrzegłam również pewną lekkość w całym ciele, zwinność, której nie doświadczałam od dawna. Podczas Eucharystii ogarnęła mnie wielka radość i pokój. Był to 3 czerwca, uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po wyjściu ze Mszy byłam przekonana, iż zostałam uzdrowiona... drżenie w ręce całkowicie ustąpiło. Znowu zabrałam się za pisanie a w południe nagle całkowicie odstawiłam wszystkie leki.



7 czerwca poszłam na okresową wizytę do neurologa, który od 4 lat mnie leczył. Ze zdziwieniem stwierdził całkowity zanik wszystkich objawów, chociaż od 5 dni nie kontynuowałam kuracji. Następnego dnia przełożona generalna powierzyła wszystkim wspólnotom odprawianie dziękczynienia. Całe zgromadzenie rozpoczęło wówczas nowennę dziękczynną do Jana Pawła II.



Minęło już 10 miesięcy od czasu, kiedy przerwałam kurację. Powróciłam do normalnej pracy, piszę bez żadnej trudności, znowu prowadzę samochód, nawet na długich odległościach. Czuję się tak, jak gdybym narodziła się po raz drugi, jakbym rozpoczęła nowe życie, gdyż nic nie jest tak, jak przedtem.



Dzisiaj mogę stwierdzić, iż przyjaciel odszedł z naszej ziemi, ale mimo tego jest bardzo bliski memu sercu. On sprawił, iż wzrosło we mnie pragnienie adoracji Najświętszego Sakramentu oraz miłość do Eucharystii, która zajmuje najważniejsze miejsce w moim codziennym życiu. To, co Pan dał mi przeżyć dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II jest wielką tajemnicą, trudną do wyjaśnienia w słowach, gdyż tak jak jest wielka, tak jest silna... ,ale dla Boga nie ma nic niemożliwego. Tak, „jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą” .



Siostra Marie Simon Pierre

Sprzedaż relikwii to świętokradztwo

Kości cenniejsze od klejnotów i droższe od złota.

Pierwsi chrześcijanie twierdzili, że kult, jakim otaczani są święci męczennicy i ich relikwie, jest przejawem czci samego Chrystusa. Kult relikwii sięga czasów wczesnego chrześcijaństwa. Drzewo Jezusa Chrystusa to jedna z pierwszych chrześcijańskich relikwii.



Za wstawiennictwem naszych świętych i błogosławionych zwracamy się do Boga, a żeby być bliżej nich odwiedzamy miejsca, gdzie żyli, poszukujemy ich pamiątek i śladów. Proces Beatyfikacyjny i Kanonizacyjny Sługi Bożego Jana Paweł II w toku. Każdy z nas pragnie być w posiadaniu chociaż małej pamiątki po Wielkim Papieżu. Na razie pamiątki te możemy obdarzać nabożeństwem prywatnie, w ciszy naszych serc, aż do dnia, kiedy Kościół ogłosi go Świętym.Ksiądz Prałat Marco Frisina, przewodniczący Biura Liturgicznego Wikariatu Rzymskiego zgodził się wyjaśnić kilka spraw konieczny do lepszego zrozumienia tajemnicy relikwii.



Co to jest relikwia i czym jest w Kościele Katolickim?

Słowo relikwia pochodzi od łacińskiego reliquiae, pozostałości. Jest to materialna pamiątka, żywe świadectwo po świętym czy błogosławionym. W Kościele od zawsze relikwia miała wielkie znaczenie, gdyż stawia nas przed historyczną prawdziwością szczątek, przed dowodem na historyczną obecność danego świętego. Ponad to wartość relikwii wynika z fizycznej relacji Świętego z Eucharystią, z Panem Bogiem, relacji sakralnej. Ciało człowieka ochrzczonego napełnione bożą łaską, to świątynia Ducha Świętego. Ale ciało świętego jest nią tym bardziej, gdyż on we własnym ciele przeżył świętość, jedność z Bogiem, a jego ciało zamieszkiwane było przez samą łaskę w sposób uroczysty. Relikwia pozwala nam pozostawać w kontakcie z tym ciałem. W historii relikwie odgrywały ważną rolę także w walkach ze złym duchem, gdyż szatan nie lubi relikwii, jako że jest ona przedmiotem materialnym wyjątkowo związanym z łaską.



Istnieją dwie kategorie relikwii...

Do pierwszej kategorii należy ciało, do drugiej natomiast odzież, czy przedmioty osobiste pozostające w kontakcie z ciałem świętym, za jego życia bądź po śmierci. Przedmioty, które miały kontakt z grobem posiadają z kolei wartość symboliczną, emocjonalną i zwane są „pamiątkami”. Gest dotknięcia grobu przedmiotem, który używamy codziennie, na przykład różańcem, posiada tylko wartość religijną.


Kiedy możemy zacząć czcić błogosławionego bądź świętego?
Kult rozpoczyna się podczas obrzędu beatyfikacji: relikwie zostają uroczyście zaniesione na ołtarz Kościół od tej chwili zezwala na publiczną cześć relikwii świętego. Podczas procesu Beatyfikacji i Kanonizacji nie jest dozwolony publiczny kult Sługi Bożego. W przypadku Jana Pawła II, którego wszyscy już za jego życia czciliśmy ze względu na uczucie, jakie żywiliśmy do niego i do świętości jego życia, obrazek z ex indumentis – czyli fragmentem sutanny – możemy traktować tylko jako pamiątkę po bliskiej osobie. Należy zachować ostrożność i cierpliwość w posłuszeństwie Kościołowi, czekając, aż to on ogłosi go świętym, co przyniesie wielką radość.


Kto może posiadać relikwie?
Relikwia pierwszej kategorii przeznaczona jest tylko do kultu publicznego, czyli może ofiarowana być kościołowi, oratorium, seminarium. Takie relikwie zawsze umieszczano pod ołtarzem, aby właśnie ołtarz, na którym odprawiana jest Eucharystia, krył w swoich fundamentach żywe wspomnienie tych, którzy własne życie złączyli z ofiarą Chrystusa. Nie można w żadnym razie sprzedawać relikwii czy ich kupować (bez względu na rodzaj), gdyż są rzeczą świętą, bezcenną. Handel relikwiami jest niestety bardzo rozpowszechniony w internecie i pozwolę sobie stwierdzić, iż jest to świętokradztwo. Oczywiście relikwie są prawdziwe tylko wówczas, jeśli posiadają potwierdzenie biskupa.


Jakie są najstarsze relikwie w dziejach Kościoła?
Relikwie przywiezione przez świętą Helenę, matkę cesarza Konstantyna I, z Ziemi Świętej są to gwoździe z Krzyża, schody z pałacu Piłata czy też Drzewo Krzyża Jezusa, który znajduje się w Rzymie, w Bazylice Świętego Krzyża z Jeruzalem. Są to relikwie, które tradycja czci od 1700 lat, oczywiście o niezwykłej wartości dla nas, dla naszej modlitwy, gdyż bezpośrednio przenoszą nas do czasów Pana Jezusa. Także całun Turyński to cenna relikwia ze względu na jej wartość. W Manoppello we wschodnich Włoszech zaś, przechowywana jest chusta Weroniki, która należy do relikwii, o których nie możemy jednak wypowiedzieć się z całkowitą pewnością, że są prawdziwe.



Często ludzie, przyciągani ciekawością czy też pobożnością ludową, odwiedzają sanktuarium tylko po to, aby zobaczyć głowę świętej Katarzyny czy gardło świętego Antoniego. Czy zatem kult relikwii nie zakłóca żywej obecności Chrystusa w Tabernakulum?

Musimy pamiętać o zachowaniu hierarchii: na pierwszym miejscu jest Eucharystia; potem Słowo Boże i wreszcie relikwie, w tym święte obrazy, pamiętając, że obrazy mają pomagać w modlitwie. Ważnym jest, aby kult relikwii zamykał się w słusznych ramach, gdyż łatwo popaść w przesąd. Relikwia to nie amulet. Zatem jeśli idziemy do kościoła, najpierw klękamy przez Eucharystią, potem zaś udajemy się oddać cześć świętemu, gdyż czujemy jego opiekę. Święty modli się za nas, a my możemy modlić się do niego, aby wstawił się za nami u Pana, co jest ostatecznym celem naszych modlitw. Kiedy całujemy relikwię świętego, to tak, jakbyśmy całowali Miłosierdzie Boże, które się w nim dokonało. Kiedy modlimy się przed ciałem świętego, dziękujemy Bogu, że wspierał tę osobę na drodze ku świętości. Zawsze musimy pamiętać, że poprzez świętego adorujemy Boga, tak jak uczył nas Jan Paweł II.



Aleksandra Zapotoczny

Kongregacja do spraw Świętych

Prot. N. 2666-1/05

ROMANA
Beatyfikacja i Kanonizacja
Sługi Bożego JANA PAWŁA II
(Karol Wojtyła)
Papieża


Na prośbę Przewielebnego Księdza Kardynała Kamillo Ruini, Wikariusza Generalnego Jego Świątobliwości dla Diecezji Rzymskiej, Papież BENEDYKT XVI, po rozważeniu szczególnych okoliczności, w czasie audiencji udzielonej temuż Księdzu Kardynałowi Wikariuszowi Generalnemu w dniu 28 kwietnia roku 2005, udzielił dyspensy od 5 lat oczekiwania po śmierci Sługi Bożego Jana Pawła II (Karola Wojtyły), Papieża, w związku z czym proces Beatyfikacyjny i Kanonizacyjny tegoż Sługi Bożego może rozpocząć się natychmiast. Bez jakichkolwiek przeszkód.

W Rzymie, z siedziby Kongregacji do Spraw Świętych, dnia 9 miesiąca Maja R.P. 2005.


José Card. Saraiva Martins, C.M.F.
Prefekt


+Edward Nowak
Arcybiskup tytularny Luni
Sekretarz



© Libreria Editrice Vaticana

Sługa Boży Jan Paweł II cierpiał na Chorobę Parkinsona

Choroba Parkinsona

należy do grupy chorób zwyrodnieniowych układu nerwowego.


Cierpi na nią prawie 1,5% osób w wieku powyżej 65 lat. Zaczyna się na ogół po 60. roku życia. Dotyka w jednakowym stopniu obu płci, z lekką przewagą mężczyzn. Początek choroby jest niekiedy podstępny, a rozpoznanie, zwłaszcza we wstępnym okresie choroby, nie jest łatwe.


Najbardziej charakterystycznymi objawami choroby Parkinsona są: drżenie rąk, ramion, nóg, żuchwy i twarzy, sztywność kończyn i tułowia, spowolnienie ruchów, upośledzenie koordynacji ruchowej i równowagi. Choroba ma charakter przewlekły i postępujący - objawy ulegają nasileniu wraz z rozwojem choroby.


Przyczyny choroby Parkinsona nie zostały jeszcze w pełni wyjaśnione, a leczenie może na razie jedynie spowolnić rozwój i osłabić objawy.


Po raz pierwszy została opisana przez brytyjskiego lekarza Johna Parkinsona, który w 1817 roku opublikował artykuł o dziwnej chorobie, nazywając ją drżączką poraźną. W ciągu następnych 150 lat naukowcy starali się dociec przyczyn i sposobów leczenia schorzenia, które na cześć odkrywcy nazwano chorobą Parkinsona.


Schorzenie to, podobnie jak choroba Alzheimera, należy do grupy chorób zwyrodnieniowych układu nerwowego. Ma charakter przewlekły, a jego objawy pogarszają się wraz z rozwojem choroby.


Choroba Parkinsona jest najczęstszą formą tzw. parkinsonizmu, czyli grupy chorób o bardzo podobnym obrazie klinicznym i podobnych objawach. Jej dokładna przyczyna nie jest znana, w innych schorzeniach określanych mianem parkinsonizmu znamy lub podejrzewamy przyczynę zaburzeń (np. miażdżyca, zatrucia, urazy czaszki). Zdarza się też, że powodem objawów jest inny niż we właściwej chorobie Parkinsona pierwotny proces neurologiczny.



Kto choruje

Chorują na nią w takim samym procencie mężczyźni i kobiety, bez względu na warunki ekonomiczne, społeczne i geograficzne, w jakich żyją.


Na chorobę Parkinsona cierpi około 60 tys. Polaków. Dotyka ona prawie 1,5% populacji powyżej 65. roku życia, jest więc bardzo ważnym problemem nie tylko medycznym, ale i społecznym.


Schorzenie to jest ściśle związane z wiekiem - dotyczy ono zazwyczaj osób powyżej 50. roku życia. Przeciętny wiek, w którym pojawiają się objawy, to 60 lat. Jednak coraz częściej donosi się o przypadkach choroby Parkinsona o wczesnym początku - 5-10% chorych ma mniej niż 40 lat.



Przyczyny choroby

Pojawia się, kiedy zniszczeniu ulegają komórki nerwowe (neurony) w części mózgu zwanej istotą czarną. Neurony te w prawidłowych warunkach wydzielają dopaminę, ważny przekaźnik chemiczny odpowiedzialny za transmisję sygnałów pomiędzy istotą czarną a następnym "przystankiem" na drodze od kory mózgowej do mięśni - ciałem prążkowanym w kresomózgowiu. "Wiadomości" przekazywane z istoty czarnej są odpowiedzialne za to, że zależne od naszej woli ruchy są płynne i przebiegają bez zakłóceń. Jeśli zniszczeniu ulegnie ponad 80% komórek produkujących dopaminę, stracimy zdolność kontroli nad takim typem ruchów.



Dokładna przyczyna zwyrodnienia komórek istoty czarnej nie jest jeszcze znana. Jedna z teorii obarcza odpowiedzialnością za ten proces tzw. wolne rodniki, niezwykle aktywne związki chemiczne tworzące się w trakcie procesów fizjologicznych w naszym organizmie. W stanie zdrowia wolne rodniki trzymane są pod kontrolą przez antyoksydanty - cząsteczki chemiczne chroniące komórki przed uszkodzeniem.


Inna teoria głosi, że choroba Parkinsona jest wywoływana przez toksyny dostarczane z zewnątrz lub tworzące się w samym organizmie. Teoria ta opiera się na doświadczeniach, w których niektóre leki (neuroleptyki) lub substancja zwana MPTP (występująca w niektórych narkotykach) wywoływały objawy parkinsonizmu.


Stosunkowo nowa teoria podkreśla rolę czynników genetycznych w rozwoju tej choroby, a szczególnie - dominującą rolę genów znajdujących się w mitochondriach (małych ciałkach umieszczonych wewnątrz komórek).


Inne teorie skupiają się na roli zbyt szybkiego "zużywania się" komórek produkujących dopaminę, jako części procesu przedwczesnego starzenia się. Są również naukowcy, którzy łączą wymienione wyżej teorie w jedną, zawierającą części wszystkich dotychczasowych.



Objawy
U podłoża choroby Parkinsona leży stopniowe zwyrodnienie i zanik tzw. istoty czarnej - miejsca w głębi mózgu odpowiedzialnego za prawidłową koordynację ruchów i odpowiednią sztywność mięśni. W związku z tym najważniejszymi konsekwencjami choroby Parkinsona są: drżenie rąk, ramion, nóg, żuchwy i twarzy, sztywność kończyn i tułowia, spowolnienie ruchów, upośledzenie koordynacji ruchowej i równowagi.



Kiedy te objawy stają się coraz bardziej nasilone, u pacjenta pojawiają się trudności z chodzeniem, mówieniem i wykonywaniem prostych czynności życiowych. Takim specyficznym objawem jest drżenie pozostających w spoczynku dłoni, obserwowane u 75% pacjentów. Innymi początkowymi dolegliwościami mogą być: zmiany w mówieniu, trudności w przewracaniu się z boku na bok w łóżku oraz kłopoty z chodzeniem (w tym z rozpoczęciem chodzenia), zmiany w piśmie (staje się małe - mikrografia), nastrój depresyjny, ślinienie się (szczególnie w nocy).


Najbardziej dokuczliwe są tak zwane pierwotne objawy choroby Parkinsona: sztywność mięśni, drżenie, powolność i ubóstwo ruchów, trudności w utrzymaniu równowagi i w chodzeniu.


U części chorych pojawiają się symptomy wtórne. Niektóre wynikają z wpływu jednego lub wielu objawów pierwotnych na daną grupę mięśni. Na przykład trudności w mowie (objaw wtórny) są skutkiem sztywności, drżenia i ubóstwa ruchów mięśni gardła. Czasami objawy wtórne mogą być bardziej wyczerpujące niż pierwotne. Oprócz trudności w mówieniu należą do nich: depresja, trudności w zasypianiu i łatwe budzenie się, otępienie, ślinienie oraz trudności w połykaniu, zaparcia i utrata wagi ciała. Dosyć nietypowym objawem jest blepharospasmus, wyrażający się niemożnością otwarcia zamkniętych powiek lub utrzymania ich otwartych, co dodatkowo utrudnia wykonywanie wielu codziennych czynności.



Utrudnione rozpoznanie
Choroba Parkinsona potrafi być bardzo podstępna. Na początku objawia się niespecyficznie: osłabieniem, zmęczeniem, łatwą męczliwością, dlatego może być przez dłuższy czas nierozpoznana. Dopiero w momencie pojawienia się bardziej charakterystycznych symptomów lekarz ogólny albo neurolog może postawić właściwą diagnozę.


Nie istnieje żadne badanie dodatkowe: zdjęcie rentgenowskie, badanie krwi, tomografia komputerowa itp., które pozwoliłoby na potwierdzenie rozpoznania.


Nawet doświadczony neurolog może mieć trudności z postawieniem właściwej diagnozy we wczesnym okresie choroby, zwłaszcza że często należy dłużej obserwować pacjenta, aby dostrzec inne, poza drżeniem, objawy. Dokładna diagnoza jest kluczowa dla leczenia, ponieważ różne formy parkinsonizmu wymagają odrębnego postępowania.



Leczenie
Objawy choroby Parkinsona są wywołane zaburzeniami w produkcji dopaminy. Zdrowe komórki produkują dopaminę w kilku etapach. Najpierw zamieniają tyrozynę (aminokwas) w L-dopę, a tę w dopaminę.
Dopamina nie jest jednak wykorzystywana natychmiast, przeciwnie, neurony gromadzą ją w specjalnych pęcherzykach przy synapsach nerwowych, stanowiących coś w rodzaju stacji przekaźnikowej pomiędzy dwiema komórkami nerwowymi.


Kiedy impuls elektryczny osiąga okolicę synapsy, zgromadzona w pęcherzykach dopamina jest uwalniana. Niektóre z cząsteczek tego przekaźnika docierają "na drugą stronę" przerwy synaptycznej, wywołując następny impuls elektryczny, dzięki temu sygnał podąża dalej aż do mięśni. Inne cząsteczki wracają nietknięte do tej samej komórki nerwowej, jeszcze inne rozkładane są przez enzymy zwane w skrócie COMT i MAO-B.


Naukowcy próbowali wykorzystać trzy różne strategie w walce z chorobą Parkinsona: uzupełnić niedobór dopaminy, zahamować proces rozkładu tego przekaźnika w mózgu lub dostarczyć organizmowi substancje, które działają podobnie do dopaminy.


Oczywiście najprościej byłoby przepisać dopaminę. Niestety, mózg z racji swojego znaczenia dla organizmu jest chroniony nieprzepuszczalną barierą, przez którą przechodzą tylko niektóre substancje, dopamina do nich nie należy.


Przez tę barierę przechodzi natomiast L-dopa - "surowiec", z którego dopamina powstaje. Wprowadzenie L-dopy było przełomem w walce z chorobą Parkinsona. Przy wysokich dawkach, potrzebnych do przejścia L-dopy przez barierę krew-mózg, powodowała ona jednak dokuczliwe nudności i wymioty. Problem ten rozwiązano, dodając do poprzedniej substancji karbidopę, dzięki której potrzeba mniej L-dopy (i stąd mniejsze objawy uboczne), aby uzyskać efekt leczniczy.


Niestety, L-dopa razem z towarzyszką nie zapobiegają obumieraniu komórek produkujących dopaminę. Jeśli więc zabraknie "fabryki" wytwarzającej ten przekaźnik, nie pomogą nawet największe dawki "surowca".


Dlatego próbuje się zastosować drugą z wymienionych wcześniej strategii - zahamować proces przemiany dopaminy w inne substancje. Można to zrobić poprzez zahamowanie enzymu MAO-B odpowiedzialnego za jej rozkład. Substancją mającą takie właśnie działanie jest selegilina - dzięki niej "oszczędza" się część tak bardzo potrzebnej komórkom dopaminy.


Poza tym naukowcy starają się opracować leki, które działają podobnie do dopaminy, by dostarczyć ją niejako z importu. Dostępne są obecnie dwa leki o takim działaniu: bromokryptyna i pergolid.


Wymienione sposoby leczenia można łączyć ze sobą, wszystko zależy od wiedzy i doświadczenia lekarza oraz (jak w każdej chorobie) od indywidualnego obrazu klinicznego.



artykuł lek. med. Marcina Pustkowskiego, drukowany w magazynie medycznym "Żyjmy dłużej" 5 (maj) 1999


--------------------------------------------------------------------------------