środa, 4 lipca 2007

Wspomnienia






"Róbcie wszystko, co się da, ażebyście się tego papieża nie musieli wstydzić przed światem" – powiedział Jan Paweł II podczas spotkania z wadowiczanami 7 czerwca 1979 roku.

...z przemówienia Ojca Świętego Jana Pawła II podczas spotkania z wiernymi w Wadowicach - 16 czerwca 1999 r.

"W Wadowicach wszystko się zaczęło"


Z wielkim wzruszeniem patrzę na to miasto lat dziecięcych, które było świadkiem mych pierwszych kroków, pierwszych słów i tych -jak mówi Norwid - "pierwszych ukłonów", co są "jak odwieczne Chrystusa wyznanie: "Bądź pochwalony!"" (por. Moja piosnka). Miasto mojego dzieciństwa, dom rodzinny, kościół mojego chrztu świętego... Pragnę wejść w te gościnne progi, na nowo ukłonić się rodzinnej ziemi i jej mieszkańcom, i wypowiedzieć słowa, którymi wita się domowników po powrocie z dalekiej drogi: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!". ...A dom był tutaj, za moimi plecami, przy Kościelnej...

A kiedy patrzyłem przez okno, widziałem na murze kościelnym zegar słoneczny i napis: "Czas ucieka, wieczność czeka". (...)
Z synowskim oddaniem całuję próg domu rodzinnego, wyrażając wdzięczność Opatrzności Bożej za dar życia przekazany mi przez moich Rodziców, za ciepło rodzinnego gniazda, za miłość moich najbliższych, która dawała poczucie bezpieczeństwa i mocy, nawet wtedy, gdy przychodziło zetknąć się z doświadczeniem śmierci i trudami codziennego życia w trudnych czasach.
Z głęboką czcią całuję też próg domu Bożego - wadowickiej fary, a w niej chrzcielnicę, przy której zostałem wszczepiony w Chrystusa i przyjęty do wspólnoty Jego Kościoła. W tej świątyni przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i Komunii św. Tu byłem ministrantem. Tu dziękowałem Bogu za dar kapłaństwa i - już jako arcybiskup krakowski - tu przeżywałem swój srebrny jubileusz kapłański. Ile dobra, ile łask wyniosłem z tej świątyni i z tej parafialnej wspólnoty, wie jedynie Ten, który jest Dawcą wszelkich łask. Jemu, Bogu w Trójcy jedynemu, oddaję dziś chwałę na progu tego kościoła. (...)
Furorę zrobiło pamiętne spotkanie Ojca Świętego na wadowickim rynku w 1999 r. Jego symbolem stały się słynne kremówki, znane już w całej Polsce. Wadowickie spotkanie mocno weszło w zbiorową pamięć. Wyróżniało się na tle innych spotkań z Ojcem Świętym wyjątkową spontanicznością, choć nie można odmówić nie-przewidywalności, humoru i wielkiego ciepła, które bije od osoby Papieża, również innym papieskim zgromadzeniom. Spofkanie w rodzinnym mieście Ojca Świętego musiało być wyjątkowe, gdyż -jak powiedział wtedy Jan Paweł II - "tu, w tym mieście, w Wadowicach, wszystko się zaczęło". Tutaj tkwią korzenie Karola Woj-tyły, późniejszego wikarego z Niego-wici, następnie biskupa krakowskiego i wreszcie namiestnika Chrystusowego na ziemi. O tym, jak to się zaczęło, opowiadał wtedy w Wadowicach Jan Paweł II. Wspominał dom rodzinny, wadowicką farę, szkołę i przyjaciół. "Mówi się, że wszędzie dobrze, a najlepiej w domu - stwierdził Jan Paweł II. - Tyle lat minęło od czasu, gdy wyszedłem z Wadowic. Zawsze jednak wracam do tego miasta z poczuciem, że jestem tu oczekiwany jak w rodzinnym domu".
Żyjący do dziś jego koledzy i przyjaciele są z niego najzwyklej w świecie dumni, bo któżby nie był. Pewnie z tego powodu częściej wracają do młodzieńczych czasów, z nabożnoś-cią pielęgnując wspomnienia o wspólnych zabawach, spotkaniach i rozmowach. W duchu pewnie żałują, że tak wiele z tych chwil umknęło pamięci. Czasem dzielą się tymi wspomnieniami z opinią publiczną. Tak ostatnio uczyniła Danuta Gruszczyńska w małym albumiku, do którego tytuł zaczerpnęła z wadowickiego przemówienia Jana Pawła II
W Wadowicach wszystko się zaczęło. Gruszczyńska w jednej grupie z Lolkiem Wojtyłą przystępowała do l Komunii św., a jej brat był stałym towarzyszem zabaw Lolka. Oprócz wspomnień z dzieciństwa w albumie znalazły się zdjęcia z archiwum rodzinnego, fotokopie listów Ojca Świętego do autorki, a nawet wpis Karola Wojtyły do jej pamiętnika z 1938 r. "Odkąd pamiętam - pisze na jednej z pierwszych stron albumu Danuta Gruszczyńska - bliskie kontakty łączyły moją mamę z mamą Lolka. Obie przeżywały podobne radości i smutki matczyne - maleńka siostra Lolka też zmarła. Z moim młodszym bratem Adamem i Lolkiem uczęszczaliśmy do ochronki, którą prowadziły Siostry Nazaretanki. Często wspominam nasze wspólne zabawy z Lolkiem, zwłaszcza z okazji imienin moich i rodzeństwa. Pamiętam taki obrazek: na środku pokoju koń na biegunach. Mój brat Adam ciągnie go do siebie za ogon, Lolek za grzywę. Obaj przeraźliwie krzyczą i płaczą. Nad nimi moja mama usiłująca ich uspokoić i pogodzić. Jak wytłumaczyć dzieciom? Mały Adaszek miał wtedy lat trzy, a Loluś cztery i pół. Pamiętam, że wrócił z mamą do domu zapłakany". Jak przyznaje autorka, pamięć dziecka dotyczy raczej szczegółów, na których buduje klimat dawnych czasów. Z tych detali, które ostały się w pamięci, wspomina więc buty, w których Lolek szedł do l Komunii św. Były one dziewczęce, bo chłopięcych akurat nie było, spór o prezenty między jej bratem a Lolkiem, nabożeństwa majowe, ćwiczenia z mini-strantury, jakich Lolek udzielał Adamowi, wspólnie wystawiane sztuki teatralne oraz późniejsze spotkania w Ojcem Świętym w koleżeńskim gronie.
Album nie jest historią dzieciństwa i lat młodzieńczych Karola Wojtyły. Jest tylko próbą podzielenia się nabożnie przechowywanymi wspomnieniami z - jak się dziś okazuje - wyjątkowego dzieciństwa i młodości. Do dziś kolegom i koleżankom Karola Wojtyły aż trudno uwierzyć w te ich własne wspomnienia. "Trudno mi uwierzyć - przyznaje się autorka - że zetknęłam się w dzieciństwie i młodości z tym niezwykłym człowiekiem. Trudno uwierzyć, że bawiący się ze mną i moim rodzeństwem chłopiec - urósł aż do nieba". Przecież wtedy - chciałoby się dopowiedzieć - wszystko zdawało się być najnormalniejsze pod słońcem.

(fragment z Niedzieli autorstwa Ks. Pawła Rozpiątkowskiego)






Brak komentarzy: