piątek, 5 października 2007

16.X.1978r.



Juliusz Słowacki w 1848 roku pisał: „Pośród niesnasek Pan Bóg uderza w ogromny dzwon/ Dla słowiańskiego oto papieża otworzył tron”. Proroctwo wieszcza spełniło się przed 25-ciu laty, kiedy to 16 października 1978 r. o godz. 18.18, biały dym oznajmił zgromadzonemu na Placu Św. Piotra tłumowi radosną nowinę o wyborze nowego papieża. Nikt pewnie z obecnych nie był wtedy w stanie przewidzieć konsekwencji dokonanego wyboru. Wyboru, który przemienił oblicze świata.

29 września 1978 roku zmarł, po 33 dniach urzędowania, Ojciec Św. Jan Paweł I. Cały świat pogrążył się w żałobie i niepokoju o przyszłość Kościoła. Po uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się 4 października i najkrótszym z możliwych 10-dniowym okresie przygotowawczym, rozpoczęło się drugie w 1978 roku konklawe. Uczestniczyło w nim 111 kardynałów. Jak podaje francuski publicysta polskiego pochodzenia Jean Offredo kard. Karol Wojtyła został wybrany w ósmym głosowaniu 97 głosami. Przed tym ostatnim decydującym głosowaniem Stefan kard. Wyszyński Prymas Polski zwrócił się z prośbą do krakowskiego metropolity: „Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać”.

Kardynał Jan Guyot tak mówił o kulisach wyboru: „To naprawdę jakaś Siła z wysokości pokrzyżowała nasze rachuby i skierowała nas na nieoczekiwaną drogę. Jeden z kardynałów, mój przyjaciel, mówi o "festiwalu Ducha Świętego". Pewne jest tylko to, że pod koniec pierwszego dnia głosowań niewielu z nas myślało bez cienia wątpliwości, że wybrany zostanie kardynał z Krakowa. (...) Socjologowie, psychologowie i politycy będą mogli szukać naukowego wyjaśnienia tego zjawiska. Ci, którzy doświadczyli tego od wewnątrz, nie mogą mieć wątpliwości: poza wyobraźnią i dobrą wolą elektorów trzeba uczciwie uznać istnienie ukrytej, choć w sposób najwyższy skutecznej interwencji Boga”.

Po dokonanym wyborze kardynał kamreling Jean Vilott zapytał po łacinie kardynała Karola Wojtyłę „Czy zgadzasz się?”. Usłyszał odpowiedź: „W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła - świadom wielkich trudności - przyjmuję”. Następnie świeżo wybrany 264 następca św. Piotra oświadczył, że przyjmuje imiona Jan Paweł II. Po latach tak tłumaczył swoją decyzję: „Przyjąłem również te same imiona, jakie wybrał mój umiłowany poprzednik Jan Paweł I. Już bowiem w dniu 26 sierpnia, kiedy wobec Świętego Kolegium ujawnił, że chce się nazywać Jan Paweł - a ta dwoistość była bez precedensu w historii - dostrzegłem w tym jakby wymowny znak Łaski na drodze nowego pontyfikatu.

A ponieważ pontyfikat ten trwał tylko trzydzieści trzy dni, wypada mi go nie tylko kontynuować, ale niejako podjąć w samym punkcie wyjścia, o którym świadczy naprzód wybór tych dwu właśnie imion”.

Habemus papam!

Ojciec Św. Jan Paweł II, po przebraniu się w szaty papieskie, powrócił do kaplicy i jako nowy namiestnik Chrystusowy przyjął kolejno przysięgę wierności od kardynałów. Gdy przyszła kolej na prymasa Wyszyńskiego, wstał, objął go i przytulił do siebie. Kardynałowie zaintonowali „Te Deum Laudamus”. W tym czasie z pieca na tyłach kaplicy Sykstyńskiej wyszedł biały dym.

Korespondent „Münchener Katholische Kirchenzeitung” relacjonował: „Ostatnie wątpliwości rozwiewają się o godzinie 18.33, kiedy to na plac wkracza orkiestra dęta Gwardii szwajcarskiej. Teraz wszystko jest jasne. Kaplica Sykstyńska pogrążyła się znowu w ciemnościach: reflektory skierowano na lodżię nad portalem bazyliki Świętego Piotra. W takt marsza wkraczają nowe oddziały w barwnych mundurach. Drzwi od bazyliki powoli się otwierają i w kilka sekund później ponad placem Świętego Piotra rozbrzmiewa stara formuła, którą wygłasza kardynał Felici: Annuntio vobis gaudium magnum: Habemus papam!”

Obecny na placu Bruno Tucci relacjonował: „Po godzinie Jan Paweł II ukazuje się tłumowi. Ludzie biją brawo, wykrzykują, klękają, żegnają się. (...) Jeszcze długie, nie kończące się chwile, gdy papież Wojtyła wznosi ręce ku niebu, pozdrawia, uśmiecha się. Jakaś siostra zakonna ściskająca w ręce lornetkę wykrzykuje: "On ma twarz dobrego pasterza"”. Z imieniem, jakie wybrał, nie może być inaczej. Potem na placu robi się cisza, jakiś ksiądz podsuwa mikrofon. Papież Wojtyła zabiera głos. (...) I tłum natychmiast przerywa mu oklaskami, bo wszyscy zrozumieli, że papa straniero jest obcokrajowcem tylko z pochodzenia. Mówi naszym językiem, mówi płynnie po włosku. "Zdaje się, że mógłby pochodzić z Lombardii albo z Piemontu" - mówi jakiś młody człowiek i nagle milknie, żeby nie utracić reszty przemówienia. (...) Głosem łamiącym się ze wzruszenia Ojciec Święty mówi, że trudno mu się wysłowić i jeżeli się pomyli, trzeba będzie go poprawiać. Od tej chwili tłum na placu Świętego Piotra jest już podbity łagodnością arcybiskupa krakowskiego”.

W tym samym czasie kapelan i sekretarz kard. Wojtyły, ksiądz Stanisław Dziwisz, udał się do Kolegium Polskiego na Piazza Remuria, skąd zabrał walizeczkę z rzeczami krakowskiego metropolity, i przeniósł ją do Pałacu Apostolskiego, gdzie nowy papież spędził swoją pierwszą noc.

Reakcje

Na wieść o wyborze polskiego biskupa na Stolicę Piotrową w kraju zapanował niesłychany entuzjazm. W Krakowie już o godz. 19,00 ulice wypełnił rozradowany tłum. Młodzież organizowała pochody, obnoszono flagi narodowe, śpiewano pieśni religijne, klaskano, nieznajomi przechodnie padali sobie w ramiona. O 22.00 rozpoczęła się w kościele Mariackim Msza św. z tej nadzwyczajnej okazji.

Decyzja kolegium kardynalskiego wprawiała w osłupienie komunistyczne władze w Warszawie. Jeszcze tego samego dnia wieczorem odbyła się narada w Komitecie Centralnym PZPR, której przebieg tak zrelacjonował Kazimierz Kąkol: „Konsternacja widoczna. Olszowski wylewa na jasne spodnie filiżankę czarnej kawy. Westchnienia. Ciężkie. Czyrek ładuje się z tezą - wypracowaną przez nas w drodze z SDP do KC - "zastanówmy się... ostatecznie lepszy Wojtyła jako papież tam, niż jako Prymas tu" Teza jest chwytliwa. Trafia do przekonania. Ulga”.

Panika ogarnęła również moskiewską centralę ruchu komunistycznego. Jurij Andropow, szef KGB, w sporządzonym w 1978 r. referacie „O naszych stosunkach z Watykanem”, pisał całkiem serio, że wybór polskiego kard. Wojtyły na papieża stanowi część spisku imperialistów, który ma na celu wyłuskanie Polski z bloku sowieckiego.

O zobowiązaniu, jakie niesie ze sobą pontyfikat Polaka, prymas Wyszyński mówił 6 października 1978 r.: „Polska musi wesprzeć papieża - Polaka na kolanach! Ale nie tylko. Polska musi zrewidować swój styl życiowy, swoją moralność w życiu osobistym, społecznym, zwłaszcza rodzinnym. (...) Najbardziej doniosłym wsparciem Ojca Świętego będzie to, jeśli wśród mnóstwa kontestacji i konfliktów moralnych czy politycznych w świecie Polska jak najmniej przyczyni mu kłopotów. Oby mógł się cieszyć, że z rodakami po polsku, klęcząc na kolanach przed Matką Najświętszą na pewno się porozumie”.

W cytowanym już wierszu Słowackiego są słowa, które doskonale charakteryzują pontyfikat Jana Pawła Wielkiego: „On rozda miłość, jak dziś mocarze rozdają broń,/ Sakramentalną moc on pokaże, świat wziąwszy w dłoń”.

Paweł Pawlaczyk

Pośród niesnasków – pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto Papieża
Otwarty tron
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze;
Świat mu – to proch (…)

Juliusz Słowacki


--------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy: