piątek, 29 czerwca 2007

Polska-Ojczyżna moja!







Z perspektywy ćwierćwiecza pontyfikatu i dziewięciu wizyt Jana Pawła II w Ojczyźnie, trudno dziś wskazać jednoznacznie, która z pielgrzymek miała największe znaczenie. Dziś nawet trudno jednoznacznie powiedzieć, które wizyty były pielgrzymkami, a które odwiedzinami w Ojczyźnie. Niemniej zawsze towarzyszyło im wielkie zainteresowanie mediów, wielomilionowa obecność wiernych i wreszcie wydarzenia nieplanowane, „papieskie niespodzianki".

Najtrudniejsze są zwykle pierwsze kroki. Podobnie było z papieskimi pielgrzymkami do Polski. W 1979 roku nikt nie wiedział, „jak to się robi". Papież przyjeżdżał do swego kraju, jakby z dłuższego pobytu poza jego granicami. Partyjne władze bardziej liczyły się z reakcjami Moskwy niż z wolą narodu, a i sami Polacy nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, jak wielką są siłą i ile mogą zdziałać, jeśli solidarność stanie się ich główną cnotą. Przez kolejne lata niemal na przemian Papieża witała Polska zapłakana od gazów łzawiących i łez radości płynących z faktu, że stajemy się coraz bardziej gospodarzami we własnym domu. Kiedy w 1989 r. przyszła wolność, a dwa lata później odwiedził nas Papież, ze zdziwieniem usłyszeliśmy, zamiast słów pochwał, kazania o naszych narodowych wadach. Jan Paweł II, jak dobry ojciec, raz pocieszał, innym razem karcił i pokazywał, w którym kierunku iść. Inna sprawa, że często podczas pielgrzymek słyszeliśmy tylko to, co chcieliśmy usłyszeć, a zamiast w kierunku wskazanym przez Papieża, podążaliśmy w przeciwną stronę.


1979: Bierzmowanie dziejów

Pierwsza pielgrzymka do Ojczyzny przez wielu uważana jest za najważniejszą, a jej znaczenie porównuje się do roli, jaką na początku historii naszej państwowości odegrał chrzest. Słowa wypowiedziane przez Papieża na placu noszącym wówczas nazwę placu Zwycięstwa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi" stały się symbolem narodowego bierzmowania i wezwania Polaków do odnowy i przemiany. Pielgrzymka zaczęła się w wigilię Zesłania Ducha Świętego, a wszystko, co potem się działo, było dla wielu Polaków i zagranicznych obserwatorów prawdziwym cudem. Polacy po raz pierwszy od wojny mogli zamanifestować swoją wiarę „na placach i ulicach" i choć państwowa wówczas telewizja dwoiła się i troiła, żeby nie pokazywać tłumów, wszyscy dobrze wiedzieli, że razem, solidarnie, możemy zmienić oblicze „tej ziemi". Co ciekawe, pielgrzymka była nie tylko przebudzeniem patriotycznego i religijnego ducha, ale zawierała szereg myśli rozwijanych intensywnie przez 25 lat pontyfikatu. Proroctwem można nazwać papieską refleksję o „duchowej jedności Europy, na którą składają się dwie tradycje: Zachodu i Wschodu", wypowiedziane w Gnieźnie, czy przekreślenie każdego totalitaryzmu podczas wizyty na terenie byłego obozu zagłady w Oświęcimiu-Brzezince. Przy tej okazji tysiące dziennikarzy i gości, mimo licznych utrudnień ze strony władz, zobaczyły inną Polskę. Nie minęło 14 miesięcy, a Polacy zobaczyli Inne oblicze swojej Ojczyzny. Dziś nikt nie kwestionuje znaczenia pierwszych odwiedzin w Polsce i proroczej roli, jaką Papież odegrał w przemianach społecznych, które miały nastąpić niebawem. Bez pielgrzymki do Polski w 1979 r. nie byłoby zapewne nie tylko Sierpnia'80, ale również przemian roku 1989 i kształtu Europy pod koniec XX stulecia.

1983: Ojczyzna zraniona

Znakomitą okazją do ponownych odwiedzin Polski miał być rok 1982. Częstochowa przygotowywała się do obchodów 600-lecia obecności ikony Czarnej Madonny, a w kraju trwał „karnawał Solidarności" -jak wydarzenia roku 1981 określił jeden z dziennikarzy. Powszechna radość z odzyskiwanej z każdym dniem wolności została jednak brutalnie przerwana wydarzeniami z 13 grudnia 1981 r. Mrok stanu wojennego zasłonił skutecznie przygotowania do drugiej wizyty w Ojczyźnie. Zresztą, co dziś może wydawać się ciekawe, zwolenników przyjazdu Papieża w pierwszym, najtrudniejszym i najbardziej rygorystycznym okresie stanu wojennego nie brakowało ani po stronie solidarnościowej, ani w ekipie Jaruzelskiego. Niektórzy internowani byli przekonani, że Papież nie tylko opowie się jednoznacznie po ich stronie i jeśli sam, osobiście, nie da sygnału do obalenia rządu generała, to przynajmniej odwiedzi obozy i więzienia. Z kolei niektórzy doradcy ekipy Jaruzelskiego liczyli naiwnie, że Papież pochwali ich za wybór „mniejszego zła". Decyzja Watykanu była jednoznaczna: pielgrzymka może się odbyć dopiero w 1983 r. Choć Papież już „na powitanie" wyraził swój negatywny stosunek do wprowadzenia stanu wojennego, to jednak przestrzegał, że „nie chodzi o zwycięstwo militarne, jak przed trzystu laty, ale o zwycięstwo natury moralnej". W Niepokalanowie przypomniał, że „miłość jest potężniejsza niż śmierć", a potem wielokrotnie apelował, aby „nie dać się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężać". Po raz pierwszy, oprócz Warszawy, Częstochowy i terenów rodzinnej archidiecezji krakowskiej, władze pozwoliły na wizytę w Poznaniu, Katowicach, we Wrocławiu i na Górze Świętej Anny na Opolszczyźnie.

1987: za was i o was

Trzecia pielgrzymka upływała w jednym z najsmutniejszych okresów walki o wolną Polskę. „Zgaszenie ducha" narodowego, trudności ekonomiczne i upór komunistów broniących swoich przywilejów pogłębiał wszechobecny kryzys, w jakim znajdował się kraj. Słabnąca pozycja władz i gotowość wykonania kilku gestów dobrej woli spowodowała, że na trasie pielgrzymki oprócz Warszawy, Krakowa i Częstochowy znalazły się także Gdańsk, Gdynia, Szczecin, Łódź, Tarnów i skreślony w 1983 r., ze względu na bliskość radzieckiej granicy, Lublin. Już pierwszego dnia, podczas przemówienia na Zamku Królewskim w Warszawie, Papież pozbawił rządzącą ekipę złudzeń i - jak to potem żartobliwie określił w Gdańsku - mówił za nas i o nas. „Każdy z tych ludzi ma swoją osobową godność i ma prawa tej godności odpowiadające" - przypominał rządzącym wówczas Polską komunistom i wyjaśniał: „W imię tej godności słusznie wszyscy dążą do tego, aby być nie tylko przedmiotem nadrzędnego działania władzy i instytucji żyda państwowego, ale by być podmiotem. A być podmiotem, to znaczy uczestniczyć w stanowieniu o »pospolitej rzeczy« wszystkich Polaków". Rzeczywistość ostatnich, jak się potem okazało, lat systemu została przekreślona przez Papieża także podczas historycznej Mszy św. na gdańskiej Zaspie, gdzie Jan Paweł II nauczał o solidarności, mówiąc o jej znaczeniu już nie tylko w perspektywie Polski, ale całej Europy Środkowej. Zasadniczym przesłaniem kierowanym do Polaków był apel o odrodzenie rodziny „u progu nowych czasów".

1991: papieskie napomnienie

Przemiany roku 1989 i rozpad systemu wprowadziły narody Europy Środkowej i Wschodniej w stan euforii. Polacy w sposób szczególny oczekiwali słów uznania i pochwały za obalenie komunizmu i zniszczenie systemu. Tymczasem z ust Papieża po raz pierwszy i chyba ostatni płynęły nie tylko słowa pociechy, ale i krzyk wzburzenia i napomnień. Sytuacja, w jakiej odbywała się czwarta pielgrzymka do Ojczyzny była szczególna: w Polsce aż kipiało od ostrej dyskusji o kształt wywalczonej wolności, o rolę i miejsce Kościoła, o system wartości, na jakim mieliśmy budować państwo. Zamiast pochwał (czego spodziewała się część elit politycznych) i poparcia doraźnych rozwiązań, Papież, podejmując aktualność Dekalogu, napominał i przestrzegał rodaków przed zachłyśnięciem się bezgraniczną wolnością. W Kielcach wręcz krzyczał, domagając się prawa człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, w innych miastach przestrzegał duchownych przed łatwością i pozornym sukcesem w pracy duszpasterskiej oraz wzywał do odczytania znaków czasu. Po raz kolejny słowa Papieża okazały się prorocze, kiedy otwierając II Synod Plenarny, podpowiadał biskupom i księżom kierunek działania. „W poprzednim układzie Kościół stwarzał jakby przestrzeń, w której człowiek i naród mógł bronić jakby swoich praw (...) W tej chwili człowiek musi znaleźć w Kościele przestrzeń do obrony poniekąd przed samym sobą, przed złym użyciem wolności, przed zmarnowaniem wielkiej historycznej szansy" - mówił, a wolne media i część działaczy katolickich, kręcąc z niedowierzaniem głowami, mówiło: jak bardzo Papież nas już nie rozumie. Kolejne lata pokazały, że to my w dużej mierze nie zrozumieliśmy Papieża.

1995: czas próby sumień

W 1995 r. po raz pierwszy w historii wizyta w Polsce odbyła się przy okazji pielgrzymki do Czech, gdzie w położonym w pobliżu granicy Ołomuńcu Jan Paweł II kanonizował Jana Sarkandra. Kilkugodzinny pobyt na terenie diecezji bielsko-żywieckiej miał ukazać Polakom pilną potrzebę kształtowania sumienia. „Czas próby polskich sumień trwa (...) Polska woła o ludzi sumienia" - apelował Ojciec Święty ze wzgórza Kaplicówka w Skoczowie w czasie, kiedy kraj był pogrążony w sporym zamęcie i kryzysie „młodej demokracji". Szerokim echem odbiły się słowa o nietolerancji, jaką „odczuwają szczególnie boleśnie ludzie wierzący". Nie uszły uwagi słuchaczy papieskich homilii słowa o „spychaniu ludzi wierzących na margines życia społecznego" oraz o „ośmieszaniu i wyszydzaniu wszystkiego, co dla nich stanowi nieraz największą świętość".

1997: katecheza społeczna

Głównymi akcentami kolejnej pielgrzymki był 46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny we Wrocławiu i obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha. Choć Polakom najbardziej zapadnie w pamięć uroczysta Msza św. pod Wielką Krokwią i hołd górali, to jednak pielgrzymka miała bardzo wiele akcentów międzynarodowych i uniwersalnych. Wymowa Kongresu Eucharystycznego, którego hasłem były słowa: „Chrystus wczoraj, dziś i na wieki", gromadzącego licznie przybyłych przedstawicieli innych krajów, nadawała papieskim odwiedzinom dodatkowego wymiaru. Postać św. Wojciecha i spotkanie w Gnieźnie, w którym uczestniczyli prezydenci siedmiu państw, oraz kanonizacja na krakowskich Błoniach św. Jadwigi Królowej ukazały Kościołowi w Polsce, z jakimi wartościami i tradycjami musi odnaleźć swoje miejsce w nowej Europie. Papież otwarcie i wyraźnie przekonywał w Krakowie, że „Kościół w Polsce może ofiarować jednoczącej się Europie swoje przywiązanie do wiary, natchniony religijnością obyczaj, duszpasterski wysiłek biskupów i kapłanów i wszystko to, dzięki czemu Europa może stanowić organizm pulsujący nie tylko wysokim poziomem ekonomicznym, ale także głębią żyda duchowego".

1999: pielgrzymka rekordów i niespodzianek

Ostatnie w XX stuleciu odwiedziny Polski przez Papieża pod każdym względem były zaskakujące i rekordowe. Jest to najdłuższa ze wszystkich dotychczasowych zagranicznych pielgrzymek wizyta w jednym kraju. W ciągu 12 dni Ojciec Święty zdążył odwiedzić 22 miasta! Podejmując temat Ośmiu Błogosławieństw, przygotowywał Polskę od Bałtyku po „gór szczyty" na czas Wielkiego Jubileuszu Zbawienia. Odwiedzał diecezje, w których jeszcze nie był. Do historii przeszła wizyta w Sejmie, gdzie Jan Paweł II wygłosił jedno z najważniejszych swoich przemówień. Podkreślając rolę, jaką Kościół odegrał w przezwyciężaniu systemu totalitarnego i budowaniu demokracji, opartej na mocnych zasadach etycznych, ostrzegał przed ideologizowaniem demokracji i wolnego rynku oraz pozbawieniem polityki zasad moralnych. Do historii pielgrzymka z 1999 roku przejdzie także ze względu na niezwykłe, ale i dramatyczne wydarzenia: ponad 2 miliona wiernych zamarło z wrażenia, kiedy na krakowskich Błoniach obwieszczono, że ze względu na zły stan zdrowia Papież nie może przybyć i odprawić Mszy św. Były też chwile zaskakujące oryginalnością: w Bydgoszczy i Elblągu Papież poza homiliami wspominał swoje kajakarskie wyprawy. W Starym Sączu uczył, jak wędrować po Beskidach „jego szlakiem", ale rekord spontaniczności padł w Wadowicach, dzięki czemu najbardziej znanym na świecie ciastkiem jest od tamtego wieczoru kremówka. Niepowtarzalny charakter miała także wizyta u państwa Milewskich, w rodzinie prostych rolników podczas pobytu nad Wigrami. Ciekawą rzeczą jest i to, że po 20 latach w Warszawie, w tym samym miejscu Papież powtórzył słowa o potrzebie „zstąpienia Ducha Świętego i odnowienia oblicza ziemi".

2002: w rodzinnym Krakowie

W 1999 roku mieszkańcom Krakowa (a pewnie i licznym rzeszom pielgrzymów z południa Polski) nie dane było spotkać się z Ojcem Świętym. Niektórzy już wówczas snuli plany, że Papież swojego Krakowa nie zostawi „bez osobistego słowa". Zamysł ten ziścił się przed rokiem, kiedy Jan Paweł II przybył do Krakowa, aby osobiście poświęcić nowo wybudowaną bazylikę Bożego Miłosierdzia i przekazać z tego miejsca całemu Kościołowi i światu, że , Bóg jest bogaty w miłosierdzie". Uroczystość w sanktuarium zgromadziła tysiące czcicieli Jezusa Miłosiernego, ale blisko 3 mln wiernych, którzy zgromadzili się na Błoniach i ulicach Krakowa oraz ponad 10 mln Polaków śledzących każdy krok Jana Pawła przed telewizorami (a relacje z pielgrzymki i transmisje nadawały zarówno stacje publiczne, jak i prywatne) świadczyły o tym, że każde spotkanie z Ojcem Świętym jest nam potrzebne. Chyba nie tylko nam. Czy inaczej można odbiera wypowiedziane na lotnisku w Balicach słowa: „żal odjeżdżać!".

Brak komentarzy: