środa, 4 lipca 2007

Papieskie pielgrzymki!








Papieskie pielgrzymki planowane są na ogół z rocznym wyprzedzeniem. Plan jest precyzyjny i rzadko zdarza się go zmienić. Decyzję, dokąd pojechać i w jakiej kolejności, podejmuje sam Papież, a ustaleniem terminów zajmuje się watykańskie "ministerstwo spraw zagranicznych", czyli Sekretariat Stanu.
Sekretarz stanu ma często niezwykle trudne zadanie uzgodnienia z władzami kościelnymi i świeckimi trasy przejazdu, miejsc, które Papież odwiedzi, społeczności, z jakimi się spotka. Szczególnej delikatności i zręczności dyplomatycznej wymagają negocjacje w krajach, gdzie Kościół rzymskokatolicki jest w mniejszości czy wręcz zwalczany. Takie były na przykład rozmowy z komunistyczną ekipą Gierka w 1979 r. czy reżimem Castro w 1998 r.


Misterne plany ojca Tucciego


Pół roku przed wizytą jest już znana jej trasa i wtedy wkracza do akcji szef ochrony papieskiej, ojciec Roberto Tucci - drobny, 60-letni jezuita o siwych włosach. Zjawia się w kraju pielgrzymki i rozpoczyna żmudne opracowywanie trasy: przejeżdża każdy jej odcinek, zwracając uwagę na ewentualne punkty newralgiczne, dokładnie notuje czasy przejazdu, konsultuje możliwości zatrzymania, miejsca ustawienia ołtarzy, spotkań na wolnym powietrzu i w świątyniach.
Następnym etapem jest ułożenie planu pielgrzymki z uwzględnieniem środków lokomocji oraz czasu trwania każdego spotkania. W efekcie powstają kilkusetstronicowe, rozpisane co do minuty, programy. Każdy z podróżujących z Ojcem Świętym dziennikarzy otrzymuje taki dokładny rozkład każdego dnia, a ponadto wyszczególnienie, w którym miejscu stanie każdy członek obsługi prasowej, gdzie będą kamery, gdzie wozy transmisyjne i stanowiska radiowe, kto i kiedy zrobi zdjęcie.
Dziennikarze znają też zawczasu miejsca noclegu, godziny posiłków, warunki sanitarne, klimat, a nawet poziom napięcia prądu w danym kraju.
Tylko dzięki tej iście wojskowej precyzji wizyty papieskie przebiegają niezwykle sprawnie. Chyba, że sam Ojciec Święty pokrzyżuje misterny program, jak na przykład w Krakowie w 1997 r., kiedy w drodze z Uniwersytetu nagle kazał kierowcy objechać Rynek. Wprawił tym zgromadzonych w ogromną radość, a ochroniarzy Tucciego - nie piewszy raz - zmusił do błyskawicznego zabezpieczenia okolicy. Całe zdarzenie trwało zaledwie chwilę, jednak program już do końca dnia się nie kleił.

Bardzo ważne kufry

Równie precyzyjnie przygotowany jest bagaż Ojca Świętego. W każdą podróż Papież zabiera ze sobą pielgrzymi krucyfiks, ten sam, z którym podróżował Paweł VI, oraz pierścień z własnym herbem. Wszystkie kazania, przemówienia i oświadczenia, starannie posegregowane, lecą w specjalnym kufrze.
Także garderoba znajduje się w kufrze podróżnym. Niezwykle trudnego zadania doboru i przygotowania strojów na wszystkie okazje dokonuje Angelo Gudel, aiutante di camera, czyli kamerdyner Jana Pawła II. Jest on ciągle blisko Papieża i doskonale wie, że jego ubranie musi być zawsze białe i dostosowane do pogody.
Kufer podróżny pakuje zazwyczaj on lub siostra Matylda, jedna z pięciu sióstr sercanek, które przyjechały za kardynałem Wojtyłą z Krakowa. Kufer mieści zmiany odzieży na całą podróż.
Kilka dni przed rozpoczęciem pielgrzymki na miejsce przylatują samochody - papamobile (zwykle dwa lub trzy, zależnie od długości pielgrzymki).

Papież w chmurach

Przyjęło się, że sponsorem papieskich lotów są włoskie linie lotnicze Alitalia. Na życzenie Papieża samolot jest urządzony skromnie, wyposażony jedynie w niezbędne sprzęty i - w przeciwieństwie do maszyn, którymi podróżują głowy innych państw - bez salonki. W niewielkiej części, przeznaczonej wyłącznie dla Papieża, znajdują się cztery wygodne fotele pierwszej klasy. Jan Paweł II zajmuje zwykle miejsce przy oknie, nad którym wisi krzyż.
Półtorej godziny przed odlotem do samolotu wchodzą podróżujący z Papieżem dziennikarze, tzw. volo papale. Z reguły jest to około 50 osób z Włoch i z zagranicy. Oni płacą za przelot (cenę pierwszej klasy), a od przewoźnika otrzymują drobne upominki (np. karton papierosów i butelkę whisky lub perfumy).
Papież przybywa na płytę lotniska helikopterem chwilę przed odlotem. Dzięki temu droga na lotnisko Fiumicino przez zawsze zakorkowany Rzym nie zabiera mu (jak zwykłemu śmiertelnikowi) półtorej godziny.
Do samolotu Papież podjeżdża samochodem. Po wejściu na pokład wita się z załogą i dziennikarzami, a często odbywa małe konferencje prasowe.
Przy starcie samolot ubezpieczają opancerzone transportery, które pędzą po pasie startowym na sygnale, a z ich wieżyczek wyglądają uzbrojeni karabinierzy, czujnie rozglądając się na wszystkie strony. Taka scena iście z filmu akcji trwa do chwili wzniesienia się maszyny w powietrze.
Potem, już w chmurach, rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls rozdaje dziennikarzom depesze z pozdrowieniami dla Papieża od prezydentów państw, nad którymi przelatuje samolot.
Zdarza się, że któryś z dziennikarzy zostanie zaproszony do papieskiego apartamentu na rozmowę, choć najczęściej Pielgrzym bywa tam sam. Lubi długie loty, podczas których może czytać, pisać i modlić się nie rozpraszany watykańskimi obowiązkami. Często w samolocie przygotowuje ostateczne wersje homilii i przemówień, jak to było w przypadku mowy na Konferencję Episkopatu w Puebla w Meksyku.
Jedna ze stewardes wspomina tę podróż z zachwytem: "Jan Paweł II jest niesłychanie przyjazny. Do każdego podchodzi. Nie jest podobny do poprzednich papieży, którzy nigdy nie schodzili z piedestału".
Do niedawna każda pielgrzymka rozpoczynała się tak samo - po zejściu z samolotu Papież klękał na ziemi i całował ją na powitanie. Jednak od czasu, jak posunął się w chorobie, już tego nie czyni.

Brak komentarzy: